SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Piwne wyzwania na Facebooku to już nie „łańcuszek”, tylko zaproszenie do przekraczania granic

W ostatnich tygodniach na Facebooku dużą popularność zdobyły filmiki zachęcające do szybkiego wypicia jak największej ilości alkoholu (tzw. neknominations). Według pytanych przez Wirtualnemedia.pl ekspertów to zachęta do rywalizacji i potwierdzenia przynależności do danej grupy. Komentują Leszek Mellibruda, Konrad Maj oraz Szymon Beźnic.

Facebook co jakiś czas staje się polem dla rozprzestrzeniania „łańcuszków” - wiadomości, które chętnie są podchwytywane, bo z jakichś powodów frapują, poruszają czy wydają się interesujące. Tak było w przypadku łańcuszka tzw. „konwencji berneńskiej”, która rzekomo miała uchronić użytkowników portalu przed bezprawnym wykorzystaniem do celów reklamowych treści znajdujących się na ich profilach.

Tym razem na portalu popularne stało tzw. neknomination, czyli zamieszczanie filmików przedstawiających... pijanych ludzi. Fanpage’y zawierających w nazwie ten człon funkcjonuje na Facebooku całkiem sporo - swoich przedstawicieli gra społecznościowa ma m. in. we Francji, Irlandii czy Południowej Afryce. Zasada jest prosta - należy szybko wypić jak największą ilość alkoholu, nakręcić o tym filmik oraz umieścić go w sieci, zachęcając innych do powtórzenia tego wyczynu i wyznaczając do tego konkretne osoby spośród swoich znajomych bądź całkowicie obcych użytkowników.

Tego typu strony na Facebooku funkcjonują już od dawna, jednak co pewien czas moda nasila się i wtedy portal zostaje opanowany przez virale zachęcające do naśladowania alkoholowych śmiałków. W zabawie biorą udział najczęściej chłopcy i młodzi mężczyźni w wieku 14-25. Niestety, jak podały w tym tygodniu media, „zabawa” potrafi zakończyć się tragicznie - kilka osób zmarło z powodu zatrucia alkoholem.

Po nagłośnieniu tej sprawy podniosły się głosy, że Facebook powinien zareagować i zamykać takie fanpage’e jako służące deprawacji nieletnich i propagujące nadużywanie alkoholu. Apele te jednak jak na razie pozostają bez echa.

W tej sytuacji rodzi się pytanie o sensowność takich poczynań, a także o motywacje osób, które przystępują do tego typu zabawy i roli mediów społecznościowych w kształtowaniu zachowań. W opinii ekspertów -  psychologów społecznych oraz naukowców - tego typu działania są przede wszystkim chęcią sprawdzenia się, za którą stoi jednak obawa ostracyzmu w przypadku nie wzięcia udziału.

- Pomysł na tę formę łańcuszka opiera się nie tylko na fakcie, że wysyłamy komunikat, ale jest to jednocześnie zaproszenie do rywalizacji. Włączamy się w tą grę, aby nie ucierpiała na tym nasza samoocena. Dodatkowym bodźcem do działania jest zaproszenie na forum publicznym, potraktowane często jako wyzwanie - mówi portalowi Wirtualnemedia.pl Konrad Maj, psycholog społeczny z SWPS.

- Widzę tutaj ogromne niebezpieczeństwo, polegające na fakcie, że dana osoba nie spełni określonego założenia, gdyż po prostu nie będzie w stanie tego zrobić, za co spotkają ją szykany ze strony otoczenia. To pewnego rodzaju przeniesienie zachowań z „realu”, kiedy licytujmy się na ilość wypitego alkoholu, co często spotyka się z aprobatą towarzystwa. Powstaje pytanie: „Co będzie, jeśli tego nie zrobię?”. Ludzie przyjmują zaproszenie do tej gry, gdyż nie chcą się czuć źle. Poza tym, skoro inni też to robią, to znaczy, że ma to jednak jakiś sens - dodaje Maj.

Jak zauważa Szymon Beźnic, badacz folkloru internetowego i autor opracowań na temat zjawiska łańcuszków, obecna zabawa w wysyłanie tego typu komunikatów utraciła swą pierwotną formułę, do czego przyczyniło się powstanie mediów społecznościowych.

-  W tym przypadku mamy do czynienia z nowym typem łańcuszka, gdzie elementy magiczne - jeszcze nie tak dawno prawie zawsze obecne w łańcuszkach - zostały całkowicie zmarginalizowane. W przypadku wspomnianego łańcuszka coraz mniejsza jest też anonimowość. Teraz to konkretna społeczność stoi na straży wykonania zadania, to ona jest publicznością, nie zaś anonimowe, magiczne siły czy tajemnicze postaci, np. świętych. Dawniej łańcuszki nie były spersonalizowane. Ich nadawca albo był anonimowy, albo występował pod jakąś maską, pseudonimem. Najważniejszym zaś ich elementem było fatum, jakaś złowroga obietnica złego losu, jeśli nie wypełni się zadań postawionych w łańcuszku.
Stopniowo zaczęła zanikać ilość złowróżbnych elementów, a łańcuszki coraz rzadziej posługiwały się groźbą kary. Zaczęły odwoływać się do kategorii szczęścia, radości, spełnienia, samorealizacji. Coraz mniejsze znaczenie zaczęły mieć złowróżbne zaklęcia magiczne. Obecnie w tych kontrowersyjnych facebookowych łańcuszkach całkowicie przeszliśmy z poziomu wypełnienia zadania magicznego na poziom bezpośredniej, dosłownej rywalizacji, prawie że sportowej - mówi Szymon Beźnic.

Jak zauważają eksperci, brak anonimowości na Facebooku ma swoją cenę - niechęć do włączenia się do zabawy, może być poczytywana za wyraz słabości, czego większość osób chce uniknąć.

- Przede wszystkim mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju wyczynem, sprawdzianem swoich możliwości i to na forum publicznym. Ich uczestnicy występują pod imieniem i nazwiskiem i nie ukrywają swoich zamiarów. Wydaje się, że ma to związek z silną potrzebą społeczną, którą jest pokazanie się światu za wszelką cenę, pokazanie na co nas stać, choćby miało to być wypicie 10 piw. W ten sposób ludzie spragnieni rozgłosu pokazują swoje możliwości, a jednocześnie zaspokajają potrzebę bycia zauważonym. Porównałbym to do udokumentowanej, bo sfilmowanej, szaleńczej jazdy motorem, czy samochodem wbrew obowiązującym zasadom. Jest tu i strach przed nieznanym, chęć przekroczenia bariery i rzucenie wyzwania innym członkom tej społeczności, która nas obserwuje - sądzi Szymon Beźnic. W opinii psychologa społecznego, Leszka Mellibrudy, tego typu łańcuszki w portalach społecznościowych są też formą przymusu, a niekiedy szantażu, dając jednak przy tym poczucie ważności i przynależności.

- Łańcuszkowe sposoby komunikowania się i wywierania presji, często w sposób zawoalowany i zawarty w niuansach magicznego myślenia odwołują się bezpośrednio do poczucia winy i przymusu. Uruchamiają przy tym ważne motywatory działań społecznych - poczucie wspólnoty i „bliskości” na odległość myszki. Portale społecznościowe angażują do różnego typu działań, nie wymagających dużego wysiłku. Wysyłamy daną treść, podajemy ją dalej, oszczędzając przy tym energię. Daje to poczucie ważności, przydatności i aktywności. Poza tym takie szybkie rozpropagowanie treści jest dobrym usprawiedliwieniem dla tych, którzy sięgają po używki. Dzięki temu mają stymulację, ale też czują się usprawiedliwieni, mając na to przyzwolenie społeczności. To z kolei powoduje łańcuch reakcji odruchowych i bezrefleksyjność działania - twierdzi Leszek Mellibruda.

- Skoro nasi znajomi udostępniają łańcuszki, to taka informacja nabiera cech wiarygodności. I nie mamy prawa przypuszczać, że kryje się za nią coś złego. A Facebook jest siewcą informacji zarówno dobrych, jak i tych mniej pozytywnych. Niemniej jednak za formę łańcuszków można uznać poszukiwanie zaginionych, czy też apel o oddawanie krwi czy szpiku. Ten łańcuszek jest wyzwaniem i zaproszeniem do pewnej formy rywalizacji. Kiedyś można było na to nie reagować, dziś brak reakcji obciąża nasz wizerunek i jesteśmy zmuszeni do pewnych działań. Jeśli nie odpowiemy, to wszyscy się dowiadują. Dawniej bierność nie powodowała negatywnych konsekwencji, a teraz dużo nas kosztuje - ocenia Konrad Maj.

Leszek Mellibruda zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: podobne działania wykonujemy najczęściej bezrefleksyjnie, nie stoi za tym przemyślane zachowanie, a spontaniczne, wręcz odruchowe. Czy portale społecznościowe mówią zatem o nas więcej niż chcielibyśmy powiedzieć?

- Ludzie w większości poprzez linkowanie nie tworzą treści, a je redystrybuują. Ten odruch bezmyślności i naśladowania, a na wyższym poziomie bezrefleksyjności, zabija indywidualność. Ludzie mają poczucie, że są indywidualistami, ale to, jak szybko zareagują na takie treści (a szybciej w tym kontekście oznacza „lepiej”) oznacza po prostu wyścig z innymi, często też z samym sobą. To działanie nieracjonalne, wykonywane w celu ukazania przynależności do danej społeczności. Nazwałbym to „irracjonalną logiką”, gdyż jest to odruchowe działanie - inni to zrobili, to znaczy, że jest to właściwe.
Spełnianie oczekiwań innych daje poczucie bliskości i wypełnia pustkę. Pomaga to nie czuć samotności. W czasach turbulencji i obowiązku bycia szczęśliwym - poza osobami, które szukają różnych przeżyć - powiększa się również armia ludzi będących w pogoni za neutralizatorami negatywnych emocji. Bo gromadząc lajki, kto przyzna się dzisiaj do samotności? - podsumowuje Leszek Mellibruda.

Dołącz do dyskusji: Piwne wyzwania na Facebooku to już nie „łańcuszek”, tylko zaproszenie do przekraczania granic

11 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
spa
Jaką pustkę trzeba mieć w sobie, żeby czuć potrzebę potwierdzenia swojej wartości w taki sposób!
0 0
odpowiedź
User
kotfuterkowy
Dziwne. Pierwszy raz słyszę o tej durnowatej akcji. Widocznie mam nienormalnych znajomych, albo jestem jakiś aspołeczny ;) Że facebook ma coś cenzurować? No way! Nie tędy droga. Niech się lepiej rodzice wezmą do roboty. Bo jak dzieciak będzie miał właściwe poczucie własnej wartości, nie będzie czuł potrzeby udowadniania komuś tego ile może wypić.
0 0
odpowiedź
User
wirro
może takie lepsze :
https://www.facebook.com/photo.php?v=683270271724307&set=vb.209828579068481&type=2&theater
0 0
odpowiedź