'Dziennik Gazeta Prawna' z ascetycznym, pozbawionym polotu layoutem
To nie nowy tytuł, tylko połączone dwa dotychczas już na rynku obecne. Brak spójności pomiędzy poszczególnymi częściami i "odchudzony" layout białych stron - to najczęściej powtarzane opinie branży po ukazaniu się na rynku pierwszego wydania "Dziennika Gazety Prawnej" (Infor Biznes).
Branża nie jest ani zaskoczona, ani oczarowana nowym tytułem "Dziennik Gazeta Prawna", który wczoraj zadebiutował na rynku. Oceny, na razie, są powściągliwe. Wszyscy zgodnie podkreślają jednak, że bezpośrednio nowy tytuł konkurował będzie z "Rzeczpospolitą" (Presspublicka). Mimo to uważają, że trudno będzie odebrać czytelników temu tytułowi. Medioznawca, Wiesław Godzic, zwraca także uwagę na brak publicystów w nowym tytule, co zawsze było mocną stroną "Dziennika". Analitycy ostrożnie wypowiadają się również co do deklarowanych przez wydawcę planów sprzedaży egzemplarzowej "Dziennika Gazety Prawnej". Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że nie tylko realna jest osiągniecie sprzedaż na poziomie 110 tys. egz., ale nawet może dochodzić ona do 140 tys.
Prof. dr hab. Wiesław Godzic
- medioznawca
Redaktor naczelny we wstępniaku przymus ekonomiczny starał się
nazwać ucieczką do przodu i działaniem zgodnie z duchem czasu.
Wypada to blado i mało przekonująco. A buńczuczne stwierdzenia:
"Dla nas nie ma tabu" i jesteśmy "dogłębni, opiniotwórczy i
nieuwikłani tak jak nasi konkurenci w bieżące wojny polityczne"
pachną nic nie znaczącą retoryką, a nie są nawet programem
działania. "Swoją gazetę" mam lubić nie dlatego, że dowala
ministrowi PO i kuzynowi prezydenta w tym samym numerze, ale
dlatego, że wyraża (i lekko kształtuje) moje widzenie procesów tego
świata. "Dziennik Gazeta Prawna" ma ciekawy lay-out - dużo światła
(aż za dużo, ktoś powie, że marnuje się przestrzeń do
zadrukowania). Artykuły są znacznie krótsze niż dotychczas, ale
deklaracja była inna. Brakuje mi deklarowanego miejsca na
pogłębienie newsów i własną refleksję. Zabierają je potężne
reklamy. Dobry początek - tak dalej, ktoś powie. Poczekajmy,
zobaczymy, każdy potrafi zgrupować reklamy na kilka numerów.
Najbardziej denerwuje mnie nieuchronna zmiana charakteru jednej i
drugiej gazety. O ile dotychczasowa "Gazeta Prawna" może utrzymać
się (instrukcja: białe wyrzucić, resztę zostawić), o tyle dawny
"Dziennik" chyba przestanie być antywyborczą - a, paradoksalnie, to
było do tej pory jego siłą. Nie oceniam, czy to dobrze, czy źle,
wiem tylko, że wielu czytelników z tego powodu ją kupowało. Tak się
wydaje, że bardziej stateczna "Prawna" wymusi także wysoki poziom
publicystyki społecznej i politycznej. Dobre pióra (część trzeba
zakupić!) - to jedyna szansa dla tego (niezbyt chyba chcianego)
małżeństwa.
Wariant pesymistyczny, w który zaczynam wierzyć po pierwszym
numerze, polega na tym, że nowy dziennik straci część
dotychczasowej grupy czytelniczej każdej ze składowych - to się nie
musi sumować, a nawet rzadko sumuje się. A więc szansa dla
"Rzepy"?
Paweł Lisicki - redaktor naczelny
"Rzeczpospolitej"
Co do plusów i minusów nowego produktu to wiele zależy od tego, do
jakiej grupy odbiorców jest on skierowany. Dotychczasowym
czytelnikom "Dziennika" nowa gazeta oferuje część żółtą i różową,
czyli pogłębioną informację ekonomiczno-prawną. Powstaje jednak
pytanie, czy tego akurat szukali czytelnicy "Dziennika". Tym
bardziej, że stracili swoich ulubionych publicystów i
felietonistów, a ogólny poziom stron białych w porównaniu do
dawnego "Dziennika" jest znacznie słabszy. Czytelnicy "Gazety
Prawnej" dostali natomiast część białą. Dla nich to na pewno
korzyść. Choć z drugiej strony problemem będzie utrzymanie tak
dużej różnicy cen między produktem dla prenumeratorów i dla
czytelników kioskowych.
Co do samej gazety to uderza wyjątkowo ascetyczny, by nie rzec
pozbawiony polotu layout oraz duża niefrasobliwość jeśli chodzi o
jednolitość logotypu - w jednej gazecie występuje w trzech różnych
postaciach. Ten sam tytuł "Dziennik Gazeta Prawna" ma trzy różne
formy: inną na pierwszej stronie, inną w paginach, inną dla
prenumeratorów i czytelników kioskowych. Redaktorzy "DGP" wiele
mówią o swej neutralności i bezstronności. Za wcześnie, by to
ocenić. Trudno mi jednak uwierzyć, że polską politykę można
opisywać w taki sam sposób jak problemy prawne czy gospodarcze.
Zyskując neutralność traci się ciekawość.
Nowa gazeta na pewno jest też konkurencją dla "Rzeczpospolitej".
Ale czy naśladownictwo i podróbka wystarczą, żeby odebrać
"Rzeczpospolitej" wyrobionych czytelników? Można mieć wątpliwości.
Czytelnicy "Rzeczpospolitej" cenią sobie otwartość debaty,
różnorodność wyrazistych poglądów, zdrowy rozsądek, a także
rzetelność i pogłębiony charakter informacji profesjonalnych. Nie
wystarczy skopiować "Rz", żeby zyskać te cechy.
Tytuł byłby atrakcyjny dla reklamodawców, gdyby "DGP" udało się
scalić dwie grupy czytelników - "Dziennika" i "Gazety Prawnej".
Wtedy można by mówić o nowej jakości. Na razie jednak nie umiem
sobie tego wyobrazić. Mam wrażenie, że każda z tych grup dostała
więcej, ale nie tego, czego potrzebowała.
Tomasz Siemieniec - redaktor naczelny "Pulsu
Biznesu"
Trudno ocenić tytuł na podstawie jednego wydania. Możemy jedynie
mówić o pierwszych wrażeniach. Najważniejsza rzecz, na którą
zwróciliśmy uwagę, to różnica w cenie między wydaniem kioskowym a
prenumeratą. Nie zauważyliśmy różnic w treści, które uzasadniałyby
cenę wyższą aż o 50 proc. dla prenumeratorów. Przepłacamy - a tego
nikt nie lubi. Dlatego pewnie zrezygnujemy z prenumeraty.
Zastanawiamy się, ilu czytelników Gazety Prawnej pójdzie tym samym
tropem. To spore ryzyko, ale wydawca pewnie wie, co robi.
Po pierwszym numerze widać, że zespół miał mało czasu na
przygotowanie gazety. Taki proces wymaga wytężonej pracy przez
kilka miesięcy, a nie kilka tygodni. Layout i struktura pewnie będą
ulepszane.
Nowy tytuł jest zlepkiem dwóch starych. Nie zauważyliśmy nowych
elementów. W dwóch miejscach w gazecie są natomiast dodatki
poświęcone edukacji - jeden na białych stronach, a drugi na
łososiowych. Może stało się tak dlatego, że produkty te były
wcześniej przygotowywane przez dwóch wydawców. Niemniej nie jest to
zbyt fortunne rozwiązanie.
Nie wiem, jak zachowają się dotychczasowi czytelnicy "Dziennika" -
płacą więcej za mniej treści, dla których kupowali ten tytuł. Z
kolei wierni czytelnicy "Prawnej" cenili w niej apolityczność, a
teraz dostają tytuł, który obszernie zajmuje się polityką. Z
drugiej strony obie grupy czytelników dostają łącznie więcej
treści. Czas pokaże, czy to kupią.
Pierwsze wrażenie jest takie, że to "Dziennik" przejął "Prawną". Na
czołówce pierwszego wydania wśród dziewięciu informacji tylko jedna
- najkrótsza - jest poświecona biznesowi. Jest sport, polityka i
prawo. Na drugiej stronie jest TEMAT DNIA, na który zabrakło
miejsca na czołówce.
Nas to cieszy. "Puls Biznesu" jest teraz jedynym czysto biznesowym
dziennikiem na rynku.
Nowemu tytułowi życzymy natomiast powodzenia w konkurowaniu z
"Rzeczpospolitą" i "Gazetą Wyborczą". Ma sporo atutów, które mu w
tym pomogą.
Rafał Oracz - dyrektor generalny CR Media Consulting
Nowy tytuł jest po prostu tym czym miał być - połączeniem "Dziennika" i "GP", praktycznie bez specjalnych wysiłków zmierzających do integracji wizerunkowej. Z trzech miesięcy, które upłynęły od ujawnienia decyzji moim zdaniem miesiąc został przeznaczony na ograniczanie kosztów, miesiąc na odchudzanie szaty graficznej dziennika, tak żeby nie przysłonił uwagi od "wewnętrznego brata", a miesiąc na ustalaniu ceny. Spowodowało to 3 istotne efekty - po pierwsze tytuł wygląda dość surowo, jak rozumiem po to, żeby sprawiać wrażenie, że chce pomagać i wspierać w konkretnych problemach, a nie być tylko gazetą do kawy; po drugie został odchudzony z wizerunkowych elementów (takich jak wydanie magazynowe w sobotę) - może wskazywać to na zerwanie z dotychczasową polityczną i opiniotwórczą konotacją "Dziennika", która jest uznawana za słabość "Rzeczpospolitej". Wydawca chciałby pokazać, że nowy tytuł ma być bardziej narzędziem dla biznesmenów szukających też informacji o świecie, a nie miejscem na dyskusje światopoglądowe. Trzecim zjawiskiem jest trochę niekonsekwentna decyzja dotycząca ceny egzemplarzowej.
Podniesiona cena ma ewidentnie pozycjonować tytuł na wyższej półce gdzie kontent jest bardziej specjalistyczny, jednak z punktu widzenia dotychczasowych czytelników "Dziennika" zmiana jest dość znacząca. Jeśli więc Axel zakłada, że i tak doszło już do odsiewu przypadkowych czytelników, i ci, którzy zostali, dalej będą "Dziennik" kupować nawet drożej, to spokojnie mógł ustawić cenę na poziomie 3 zł, wciąż będąc konkurencyjny wobec "Rzeczpospolitej".
Ustawienie ceny na poziomie 2,60 zł może oznaczać, albo że Infor Biznes chce sprowokować "Gazetę Wyborczą" do podniesienia ceny, licząc przy okazji na niemrawość "Rzeczpospolitej", albo że uważa za kluczowe przeskoczenie deklarowanego przez siebie poziomu 110 tys. sprzedaży, po to, żeby zastosować w początkowym okresie "propagandę sukcesu". Utrzymanie w dłuższej perspektywie sprzedaży na tym poziomie uważam jednak za mało realne ze względu na zbyt mały potencjał rynkowy w tym segmencie.
Wygląda na to, że zdaje sobie sprawę z tego zarówno sam wydawca, jak i jego konkurencja, która - co bardzo znamienne - wystawiła do starcia zawodnika zupełnie niespodziewanego - Wyborcza.biz, pokazując w ten sposób, że walka na informacje specjalistyczne to już nie wyłączna domena prasy i w perfektywnie istotniejsza jest pozycja w internecie. I to właśnie będzie w następnych latach główne pole konfrontacji między połączonymi siłami Axla i Inforu a Agorą. Szczególnie jeśli się uda zmienić prawo prasowe i z gry odpadną konkurenci dotychczas pasożytujący na wydawcach.
Monika Rychlica - head of press & new media w
Initiative Warszawa
Moim zdaniem formuła nowego tytułu zasadza się na zintegrowaniu w
całość mocnych stron poszczególnych tytułów. Rzeczywiście tytuły te
są dla siebie uzupełnieniem. Dziennik daje informacje
publicystyczne, artykuły polityczne, gazeta prawna profesjonalne
informacje prawne i gospodarcze. Wszystko to powoduje, że mamy
dobry aczkolwiek nie nowy i nie unikalny tytuł na polskim rynku.
Podobieństwo do Rzeczpospolitej jest oczywiste, myślę, że w
dłuższej perspektywie tytuły te będą ze sobą rywalizować zarówno o
czytelników jak i reklamodawców.
W Komentarzu redaktora naczelnego znalazłam zdanie z którym w pełni
się utożsamiam " Gazety zmienione z duchem czasu, żyjące w
symbiozie z Internetem - przetrwają bo wciąż jest na nie spore
zapotrzebowanie". Moim zdaniem to właśnie synergia tego tytułu z
Internetem może być jego przewagą konkurencyjną. Forsal odniósł
duży sukces rynkowy w bardzo krótkim czasie. Mądra i sprytna
polityka handlowa łącząca oferty papierowo - internetowe przyniesie
pozytywne rezultaty. Podoba mi się, że wydawcy bardzo ostrożnie
oszacowali sprzedaż. 110 tys egzemplarzy to moim zdaniem bardzo
realna sprzedaż, ponieważ czytelnicy dziennika w zasadzie otrzymują
swój tytuł prawie w całości, może być nawet lepiej. Podoba mi się
myśl, że wpierane będą konkretne rozwiązanie, nie partie
polityczne. Obawiam się jednak, że życie w zgodzie ze wszystkimi
oznacza rozmydlenie i nijakość. Rozumiem, że redaktor będzie
ostrożny po tym jak "Dziennik" zapłacił wysoką cenę za bezwarunkowe
wpieranie Pi'su, a następnie wycofanie się z tego. Czas pokaże jak
będzie naprawdę. Muszę jeszcze dodać, że podoba mi się pomysł
innego laga dla prenumeratorów. Siłą GP zawsze była bardzo wysoka
prenumerata, dbanie o tego czytelnika powinno być priorytetem ,
także ze względu na to, że jest to mocny argument dla
reklamodawcy.
Dariusz Sachajko - commercial director, Universal
Mccann
Wydaje się, że Wydawca zrobił wszystko by zatrzymać zarówno
czytelników "Dziennika" jak i "Gazety Prawnej". Nowy tytuł przejął
najlepsze cechy starego "Dziennika" (layout stron newsowych). Jak
na to zareagują stali czytelnicy "GP"? - Istnieje ryzyko, że zmianę
odbiorą za zbyt radykalną, dlatego prenumeratorzy (trzon sprzedaży
"GP") otrzymają jako pierwszy żółty grzbiet z dotychczasowym logo,
a białe strony oddzielnie jako uzupełnienie.
Zwrócić jednak należy uwagę, że "Dziennik" miał dotychczas
najniższe współczytelnictwo z "Gazetą Prawną" wśród gazet
opiniotwórczych. To może oznaczać brak zainteresowania wspólnymi
treściami i tworzyć bariery dla obu grup czytelniczych.
Konkurencją nowego tytułu będzie przede wszystkim "Rzeczpospolita",
która ma identyczną strukturę oraz takie same dodatki. Trudno
będzie odebrać jej jednak czytelników - siłą Rzeczpospolitej jest
także prenumerata, a "Dziennik" we wcześniejszych okresach nie był
dla niej alternatywą.
W momencie ogłoszenia połączenia obu tytułów wydawało się, że Axel
chce zgrabnie pozbyć się balastu, a Infor nieco kuchennymi drzwiami
wejść do gry z największymi wydawcami. Kluczem miała być obecność
nowego tytułu w pakietach dzienników Axel Springer. Tak się nie
stało co komplikuje sytuację obu Wydawców. Filarem Axla staje się
"Fakt", który jak przed laty będzie zarabiał mniej niż wynikałoby
to z jego pozycji rynkowej, a w przypadku "Dziennika Gazety
Prawnej" zmorą będzie czekanie klientów na stabilizację pozycji
nowego tytułu. Po niepowodzeniach "Polski" i "Dziennika"
reklamodawcy będą ostrożni.
Wydawcy powinni mieć na uwadze także, że w sytuacji kryzysu klienci
nie są skłonni do poszerzania ilości partnerów mediowych, z którymi
współpracują.
Rafał Mandes - dyrektor działu biznes
Onet.pl
Nowy tytuł, na pewno będzie bardziej konkurencyjny dla
"Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej", niż każdy z tych tytułów z
osobna. Oba połączone tytuły wnoszą bowiem w wianie do małżeństwa,
dokładnie to czego jeden i drugi potrzebował, aby konkurować z
"Rzeczpospolitą" i "Gazetą Wyborczą". "Dziennik" wnosi informacje
Krajowe i Światowe, "Gazeta Prawna" wiadomości poradnikowe, treści
eksperckie. Czysto teoretycznie są skazani na sukces. Kwestia
egzekucji dobrze skrojonej strategii. Gdyby tylko nie odwrót od
mediów papierowych...
Czy nowy tytuł stanie się atrakcyjny dla reklamodawców? Na początku
na pewno tak. Marketerzy mogą liczyć, że produkt przyciągnie
ciekawskich, będzie zapewne duża kampania promocyjna, może większe
promocyjne rabaty. W dłuższej perspektywie będzie zależało to od
faktycznych wyników sprzedaży i profilu czytelników.
Cezary Szymanek - szef informacji radia
PiN
Na ocenę jeszcze za wcześnie, można mówić o wrażeniach. I te nie są
odkrywcze: to połączony "Dziennik" i "Gazeta Prawna". Ze swoimi
dotychczasowymi wadami i zaletami. Trochę razi niedopracowany
layout i brak wspólnego mianownika dla wszystkich stron nowej
gazety. Na pierwszej stronie tematy gospodarcze potraktowane po
macoszemu.
Bezpośrednia konkurencja nowego projektu to "Rzeczpospolita". I
jeśli "Forsal" będzie tak dobry jak "zielone strony" w RP, to cały
projekt "Dziennik Gazeta Prawna" może przekonać do siebie tych,
którzy nie przepadają za białymi stronami RP. O szansach będzie
można natomiast mówić gdy minie efekt "nowości". Może, choć 1+1 w
tym wypadku nie od razu może dać 2. Potencjał tkwi w umiejętnym
wykorzystaniu druku i serwisów www w ramach wydawnictwa.
Tomasz Bonek - redaktor naczelny Money.pl
Nie ma nowej gazety codziennej na polskim rynku. Jak na razie fuzja
"Dziennika" i "Gazety Prawnej" to tylko połączenie winiet. Można
oczywiście doszukiwać się szczegółów, ale - co do idei - niewiele w
obu połączonych gazetach się zmieniło. Rzuca się w oczy brak Wall
Street Juornal, w którego miejsce pojawia się Financial Times.
Trudno dziś wyrokować, czy, lub komu, nowy projekt zabierze
czytelników. Ale nie zawojuje on polskiego rynku dzienników. Jego
sprzedaż z pewnością szybko będzie oddalała się do sumy sprzedaży
gazet sprzed połączenia. Tytuł raczej nie odbierze też nikomu
reklamodawców. Wydaje się, że połączenie miało na celu lepsze
biznesowe bilansowanie przedsięwzięcia. To po prostu spora
oszczędność. De facto, dwa tytułu tworzą dziś jedna redakcja, jedno
zaplecze techniczne, jedna dystrybucja. To bardziej opłaca się
jednemu właścicielowi, niż wydawanie dwóch dzienników przez dwie
firmy.
Tomasz Sańpruch - redaktor naczelny capital24.tv
W czwartek na Forum Ekonomicznym w Krynicy numer "0" "Dziennika Gazety Prawnej" rozchodził się jak świeże bułeczki. Zapewne dziś było podobnie. Pierwsze wrażenie do "Dziennika" wstawiono dodatek "Gazeta Prawna" i "Forsal". W gazetach, które są w ten sposób składane najbardziej cenię to, że mogę łatwo oddzielić część "polityczną" od biznesowej. Tu wątki się mieszają, bo "Gazeta Prawna" nie została jeszcze klasycznym dodatkiem prawnym. W "Dzienniku" najczęściej czytałem The Wall Street Journal. W nowej gazecie niestety jego nie ma. Są za to przedruki z FT. Dlatego brakuje mi dużej liczby krótkich newsów biznesowych z kraju i ze świata, bez publicystyki i komentarzy. Najpierw sam wolę sobie wyrobić zdanie na podstawie suchej informacji, a dopiero potem poznać zdanie innych.
Kilka miesięcy temu mój znajomy wprowadzał oszczędności w firmie. Likwidował także prenumeraty gazet. Dział księgowości powiedział, że znajdzie gdzie indziej oszczędności, ale żeby zostawić im Gazetę Prawną. To doskonale odzwierciedla target i potrzeby czytelników Gazety Prawnej, którym gazeta była potrzebna w pracy. Gazeta Prawna doskonale wypełniała niszę. Jeśli Wydawca o tym nie zapomni, zawsze będzie miał grono wiernych czytelników... i reklamodawców.
Fenomenem dobrze robionych mediów skierowanych do Profesjonalistów jest to, że każdy Profesjanalista chciałby się w takim medium pokazać, ale niekoniecznie zareklamować. Powodem jest, że zasięg nie ten, nie taki nakład, etc. Tu widzę nową szansę dla Dziennika Gazety Prawnej. Przez połączenie stali się bardziej uniwersalni mogą łatwiej trafić do plannerów z domów mediowych, których jeszcze zapewne długo trzeba będzie przekonywać, że nie liczy się ilość, ale jakość.
Rafał Leszczyński - analityk rynku prasy w CR Media Consulting
Gazeta niewiele się różni od swoich poprzedników w osobnych grzbietach - zmieniono trochę krój czcionki, loga, ale w większości zachowano wygląd i charakter obydwóch gazet. Mam wrażenie, że nie powstała nowa gazeta - zmienił się tak naprawdę sposób rozpowszechniania. Część biała wydaje się trochę uboższa od poprzedniego "Dziennika", brakuje dodatku warszawskiego.
Plusem jest to że udało się znaleźć sposób utrzymania na rynku nierentownego tytułu jakim był "Dziennik" Axla. Miałem nadzieję na więcej zmian w samym wyglądzie gazety, większej objętości części należącej do białych stron. Niewątpliwie "DGP" jest bardzo podobnie zbudowany jak "Rzeczpospolita" i będzie stanowił dla niej najbliższą konkurencję. Nie wydaje mi się jednak by mógł on zagrozić pozycji "Rzepy", chociaż cena egzemplarzowa "DGP" jest o wiele korzystniejsza.
Myślę, że tytuł raczej powinien przetrwać na rynku, głównie ze względu na żółte strony czyli "Gazetę Prawną". Przy dobrej koniunkturze może się sprzedawać na poziomie ok. 140 tys. egz. Wszystko będzie zależało od stabilności sprzedaży egzemplarzowej. Trudno powiedzieć czy gazeta przyciągnie nowych reklamodawców, ale raczej nie powinna stracić dotychczasowych "Dziennika" i "Gazety Prawnej".
Dołącz do dyskusji: 'Dziennik Gazeta Prawna' z ascetycznym, pozbawionym polotu layoutem