Ewart, Sekielski i Bojanowski o kondycji polskich mediów. "Tandeta wypycha wartościowe treści"
- Chciałabym wierzyć, że media się wybronią, ale niestety jest zmasowany atak i wykorzystane są wszystkie narzędzia, jakimi dysponuje obecna władza, żeby nas zadusić. Ja bym to porównała do oddziału intensywnej terapii dla mediów. Jesteśmy pod kroplówką - ocenia Ewa Ewart, wieloletnia dziennikarka BBC, dziś związana z TVN24. - Gigantyczne pieniądze idą na produkcje, które nic nie wnoszą, nie opowiadają nam świata, nie rozwijają nas, nie edukują - dodaje Tomasz Sekielski.
Dołącz do dyskusji: Ewart, Sekielski i Bojanowski o kondycji polskich mediów. "Tandeta wypycha wartościowe treści"
Dziś natomiast mamy wojny i konflikty w Afganistanie, państwach afrykańskich (w etiopskim regionie Tigraju, Somalii, Kamerunie, Czadzie, Mali), w Libanie, na granicy turecko-irańskiej, w Syrii, rozruchy narodowościowe w niektórych częściach Bałkan, Kirgistanie, Tadżykistanie i na Morzu Chińskim (pomiędzy Tajwańską Republiką Chin a ChRL), ludobójstwa Ujgurów w Chinach - i nic do polskich mediów bezpośrednio nie trafia, żaden obiektywnie przygotowany materiał filmowy, reportaż, wszystko czeka na swoją kolaudację. To zostawianie pewnej misji do szerzenia społeczeństwu w informowaniu o tym co jest najważniejsze na "wieczne nigdy".
Nic dziwnego, że ci ludzie którzy brali udział w tej debacie nie doceniają siły youtuberów-podróżników, młodych, ambitnych ludzi, którzy sami robią lepszy kontent niż w TV i w radiu, i nie muszą żyć na łasce żadnych sponsorów, polityków - bo jednak każdy jeden pewnej opcji politycznej służy: Sekielski - liberalno-demokratycznej z elementami państwa "oświeconego" bez religii, Ewart - matriarchalnego socjalliberalizmu nienawidzącego kultury białej rasy, a Bojanowski jest zwolennikiem radykalnego "antyfaszyzmu", który nienawidzi żadnych postaw antykomunistycznych, tylko robi to, co pewien filozof 150 lat temu uważał za słuszne: znieść porządek i ład społeczny uinstytucjonalizowany w imię szeroko pojętej "walki klas".
Już dawno media linearne u nas umarły, bo zwyciężyły pewne układy i "układziki" dziennikarzy z politykami. Jednak widać ci goście tego nie widzą.
A co do Gutowskiego i jego reportażu "Don Stanislao" to on dużo lepiej został rzetelnie przygotowany, niż filmy Braci Sekielskich, tak że więc, sama nagroda jemu się sto razy bardziej należała. Ale byłbym w stanie być skłomny do tego, że wspieram tutaj dziennikarzy walczących z grzechami hierarchów Kościoła Katolickiego poprzez samo ich rugowanie z przestrzeni publicznej, spychanie na margines. Taki reportaż albo telewizyjny, albo radiowy, czy prasowy nie ma na celu tego robić. Dziennikarz pełni rolę rzeczoznawcy spisującego pewien "protokół" z oględzin miejsca zdarzenia, a widzowie sami z tego powinni wyciągać z tego materiału płynące wnioski.
Pojęcie mediów jako tzw. "IV. władzy" kontrolującej wszystkich i wszystko, powinno być bardziej regulowane pewnymi zasadami wzorca, na którym dany materiał ma się opierać. A trudno jest zbawić cały świat za pomocą słowa mówionego, obrazu kamery czy notatek prasowych. Tylko że "deifikacja" zawodu dziennikarza (tożsama z deifikacją zawodu lekarza) wymusza takie myślenie o wybawieniu ze wszelkich kłopotów tego świata społeczeństwa otwartego. Nie tego jednak tacy filozofowie jak Karl Popper czy Hans Gadamer myśląc o społeczeństwie otwartym chcieli, mając na myśli pełnienie pewnej roli w społeczeństwie w zakresie analizy rzeczywistości wystawianie pewnych diagnoz i leczenie danych chorych elementów systemu "in cito". Nie wszędzie nastanie równość, ład i harmonia.