Jacek Kurski o stałych komentatorach polityki w TVP: redakcje dobierają wg uznania, w TVN jest przechył opozycyjny
- Komentatorów telewizje i redakcje dobierają według uznania - stwierdził prezes Telewizji Polskiej Jacek Kurski pytany o to, że w TVP Info wydarzenia często komentują Miłosz Manasterski czy Adrian Stankowski. - Ważne jest, czy telewizja publiczna daje możliwość wypowiedzenia się politykom jednej i drugiej opcji. Tutaj fakty są bezsporne: taką możliwość opozycja w telewizji publicznej ma - podkreślił Kurski.
Jacek Kurski w środę uczestniczył w posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu, którego głównym tematem były domniemane maile z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka, szefa kancelarii premiera, dotyczące programów informacyjnych i publicystycznych Telewizji Polskiej. Kilka takich maili od początku stycznia ujawnił serwis Poufna Rozmowa, który fragmenty domniemanej korespondencji ze skrzynki Dworczyka publikuje od połowy ub.r.
Podczas dyskusji posłowie ugrupowań opozycyjnych wyrazili też szereg innych zastrzeżeń wobec publicznych nadawców. Zwrócono uwagę, że w programach informacyjnych i publicystycznych TVP bieżące wydarzenia w polskiej polityce komentuje stałe grono publicystów, m.in. Miłosz Manasterski z Agencji Informacyjnej, Tomasz Sakiewicz z „Gazety Polskiej”, Adrian Stankowski z „Gazety Polskiej Codziennie” oraz Jacek i Michał Karnowscy z „Sieci”.
Według wyliczeń autora strony ekspercitvpis.info, zbierającego „zrzuty ekranu” z głównego wydania „Wiadomości”, Adrian Stankowski w ub.r. pojawił się w 134 wydaniach programu, pokazano łącznie 146 jego komentarzy. Wyemitowano też ponad 100 wypowiedzi Tomasza Sakiewicza, Jacka Karnowskiego i Michała Karnowskiego.
Kurski zarzuca TVN przewagę „opcji opozycyjnej”
Jacek Kurski stwierdził, że „komentatorów telewizje i redakcje dobierają według uznania”. Podkreślił, że TVN, chociaż jest nadawcą prywatnym, to zgodnie z koncesją powinien przestrzegać rzetelności i pluralizmu, „tam mamy absolutnie przechył”.
Szef TVP wyliczył, że w programach informacyjnych i publicystycznych grupy TVN wydarzenia polityczne komentują często Agata Szcześniak z OKO.press, Paweł Wroński, Justyna Dobrosz-Oracz i Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”, Renata Kim i Renata Grochal z „Newsweeka” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.
- Tam jest po prostu 90 do 10 na korzyść opcji opozycyjnej - podkreślił. - Ważne jest, czy telewizja publiczna daje możliwość wypowiedzenia się politykom jednej i drugiej opcji. Tutaj fakty są bezsporne: taką możliwość opozycja w telewizji publicznej ma - dodał.
Dlaczego w TVP są częściej politycy rządzący niż opozycyjni?
Według posłów opozycji w Telewizji Polskiej politycy Zjednoczonej Prawicy są pokazywani wielokrotnie częściej i dłużej niż ci z czołowych partii opozycyjnych. Wskazywała to m.in. posłowie Platformy Obywatelskiej Iwona Śledzińska-Katarasińska i Krzysztof Piątkowski.
Jacek Kurski przekonywał, że TVP to jedyny nadawca telewizyjny, który „w takim zakresie i w takiej różnorodności pokazuje polityków, zarówno obozu rządzącego, jak i opozycji”. Jego zdaniem wielokrotnie wyższe wyniki obecności w TVP polityków rządzących niż tych z opozycji „są w oczywisty sposób konsekwencją różnicy w potencjale politycznym”.
Kurski podkreślił, że Zjednoczona Prawica ma 315 posłów i senatorów w polskim parlamencie oraz eurosposłów, a przykładowo Lewica ma posłów, senatorów i europosłów „czterdziestu, może pięćdziesięciu”. - To siłą rzeczy ten stosunek jest siedem do jednego - dodał.
Przypomniał, że w obecnej kadencji większość w Sejmie ma jeden klub parlamentarny, a „nie jakaś koalicja rządząca, która by dzieliła czas między siebie”.
- W związku z tym wprowadziłem zasadę, która jest w żelazny sposób przestrzegana, żeby w każdym programie publicystycznym TVP Info, były reprezentowane w tym samym rozmiarze obydwie opcje: rządząca i opozycyjna - opisał. Zauważył, że o ile w Sejmie minimalną przewagę ma Zjednoczona Prawica, o tyle w Senacie nieznaczną większość ma opozycja.
- Czyli można mówić o idealnej równowadze sił politycznych - podkreślił. Wyliczył gości programów „Minęła 8”, „Minęła 9” i „Minęła 20” z ostatniego tygodnia, zazwyczaj w jednym wydaniu było po dwoje przedstawicieli obozu rządzącego i opozycji. Nie wspominał natomiast o „Gościu Wiadomości”, w którym dominują politycy obozu rządzącego i publicyści mediów prawicowych (regularnie goszczą tam Michał Karnowski i Tomasz Sakiewicz).
Kurski polemizował w tym kontekście z Krzysztofem Piątkowskim. - Gdyby pan był pan uczciwy, to pamiętałby pan, że był pan w TVP Info 22, 8 lutego, 27 stycznia, był pan 28 listopada. Niech pan sobie przypomni, kiedy ostatni raz był pan w TVN albo w Polsat News. Mam wrażenie, że TVP Info jest wielkim pana przyjacielem i możliwością ekspozycji pańskich poglądów - powiedział do posła PO.
Kurski o „mailach Dworczyka” ws. TVP: nie ma odpowiedzi mojej czy dyr. Olechowskiego
Posiedzenie Komisji zostało zwołane na wniosek grupy posłów. Komisja zajmuje się przedstawieniem przez szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka, prezesa TVP Jacka Kurskiego, przewodniczącego Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego, przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witolda Kołodziejskiego, przewodniczącego rady programowej Telewizji Polskiej Wojciecha Skurkiewicza "informacji i wyjaśnień na temat ujawnionego w mediach wpływu przedstawicieli rządu na treść programów informacyjnych oraz publicystycznych emitowanych oraz publikowanych w kanałach telewizyjnych lub portalach internetowych nadawcy publicznego – Telewizji Polskiej S.A.".
Podczas posiedzenia, w którym uczestniczył zdalnie, Jacek Kurski nie zgodził się z tezą posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, że maile ujawnione przez Poufną Rozmowę na temat Telewizji Polskiej świadczą o łańcuchu zależności i poleceń łączących kancelarię premiera z TVP.
- Jest jeden problem: w tym łańcuchu w ogóle nie ma Telewizji Polskiej, nie występuje Jacek Kurski czy dyrektor Olechowski jako podmiot. Mamy do czynienia z korespondencją wewnątrz kancelarii premiera, jeżeli w ogóle te maile miałyby polegać na prawdzie - stwierdził prezes Telewizji Polskiej.
- W żadnym z maili, które ukazały się w mediach, jeśli w ogóle uznać, że one polegają na prawdzie i są prawdziwe, bo do końca tego nie wiemy, jeśli nawet założyć, że one są prawdziwe, to tam nigdzie nie ma żadnej odpowiedzi mojej czy dyrektora Olechowskiego. Po prostu paru kolegów z jednego środowiska, z jednego kręgu a ściślej mówiąc: harcerze z jednego hufca między sobą wymieniają jakieś maile, poprawiają sobie samopoczucie, że mają jakiś wpływ na telewizję, jest tylko jeden problem to wszystko nie dotyczy Telewizji Polskiej i nie ma żadnego wpływu na działanie kierownictwa Telewizji Polskiej" - stwierdził Jacek Kurski.
Jak mówił, "ani prezes TVP, ani dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej nie utrzymują stałych kontaktów z doradcami czy PR-owcami premiera Morawieckiego". - Nie należymy też do jego kręgu towarzyskiego - podkreślił Kurski, zaznaczając, że w styczniu 2018 roku "osobiście zwolnił dyrektora TAI", który miał utrzymywać pozamerytoryczne stosunki z ministrami KPRM, czego przejawem miało być zapraszanie ich przez dyrektora do gabinetu po programie "Gość Wiadomości". - Te maile to rodzaj terapii wobec bezsilności. Równie dobrze pan Mariusz Chłopik mógłby zameldować, że rozmawiał z hejnalistą na Wieży Mariackiej - podsumował Kurski.
Zaznaczył, że "TVP nie zna źródła opublikowanych maili, nie ma też pewności, jak wspomniałem, czy są one w ogóle prawdziwe".
Kurski nie pamięta żadnych maili od kancelarii premiera
"Ani ja, ani dyrektor Olechowski nie przypominamy sobie byśmy kiedykolwiek z tego rodzaju mailami się zapoznawali. Jeśli w ogóle były one wysłane być może od razu trafiły do skrzynki przeznaczonej na SPAM" - przekonywał prezes TVP.
Zapewniał, że "treść ewentualnej korespondencji między urzędnikami i PR-owcami KPRM, w której poprawiają sobie samopoczucie powołując się na rzekome ustalenia z telewizją, nie mają najmniejszego wpływu, ani związku z rzeczywistością i najwyraźniej nie dotyczą Telewizji Polskiej".
"Każdy, kto zna choćby w elementarnym zakresie bieg spraw publicznych w Polsce, w naszym kraju, wie, że Kancelaria Premiera nie ma najmniejszego, ale to najmniejszego wpływu, na kierownictwo Telewizji Polskiej" - powtórzył Kurski.
Zbieżność tematów w mailach i TVP: „to wynikało z agendy TAI”
Jacek Kurski był też pytany przez członków komisji sejmowej o to, że kilka tematów i sposobów ich opisania przez Telewizję Polską, które sugerowano w domniemanych mailach współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego, niedługo po wymianie maili rzeczywiście pojawiły się w programach informacyjnych i publicystycznych TVP.
- To wynikało po prostu z agendy Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, która o takich sprawach jak skandaliczne wyroki sędziowskie informuje bardzo często, kilkaset razy, bez żadnych maili. Czy otwarcie jakiejś ważnej fabryki na Dolnym Śląsku - zawsze informujemy i nie trzeba nas w tym poganiać ani ustawiać, bo robimy to po prostu na podstawie własnych obowiązków i prawidłowego rozumienia misji publicznej - tłumaczył prezes TVP.
>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu
Kurski wytyka byłemu szefowi TAI relacje z kancelarią premiera
W jego ocenie "te maile są wynikiem bezsilności, dlatego, że Telewizja i kierownictwo telewizji publicznej, nie dają sobą powodować, również kierownictwo Telewizyjnej Agencji Informacyjnej". - Te maile są rodzajem terapeutycznej metody pocieszania się polityków czy PR-owców z Kancelarii Premiera, w sytuacji, kiedy nie mają realnego wpływu na telewizję publiczną - wskazał.
Dodał, że w styczniu 2018 r. sam zwolnił szefa TAI, "który miał niezdrowe inklinacje układania sobie relacji z politykami, w szczególności z Kancelarią Premiera". - Miał zwyczaj, żeby po każdym „Gościu Wiadomości” polityków opcji rządzącej, w szczególności ministrów KPRM zapraszać do siebie na III piętro i budować swoje relacje z tymi politykami" - opowiadał Kurski.
Na początku 2018 roku ze stanowiskiem dyrektora Telewizyjnej Agencji Informacyjnej pożegnał się Klaudiusz Pobudzin. Był szefem TAI od maja 2017 roku, przed nim za kadencji Jacka Kurskiego Agencją zarządzali kolejno Mariusz Pilis i Piotr Lichota.
Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański przekazał podczas posiedzenia komisji, że raz zetknął się z próbą oddziaływania na program telewizyjny. - Dostałem informację od prezesa Kurskiego o takiej próbie. (...) To jest sprawa sprzed paru lat. Wtedy po mojej interwencji te próby oddziaływania, jak rozumiem z informacji od prezesa Kurskiego, się skończyły i to jest jedyna rzecz, którą mogę w tym kontekście powiedzieć - opisał.
Z kolei nieobecny na posiedzeniu przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przekazał komisji pismo, w którym podkreślił, że KRRiT "nie ma żadnej wiedzy na temat częstotliwości kontaktów urzędników, pracowników lub kierownictwa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z władzami Telewizji Polskiej".
- KRRiT nie może zatem wskazać, czego dokładnie dotyczyły rzeczone kontakty. Stąd też KRRiT nie może wypowiadać się zgodnie z porządkiem obrad komisji w zakresie: informacji i wyjaśnień na temat ujawnionego w mediach wpływu przedstawicieli rządu na treści programów informacyjnych oraz publicystycznych emitowanych oraz publikowanych w kanałach telewizyjnych lub portalach internetowych nadawcy publicznego Telewizji Polskiej S.A. Wymienione powyżej kwestie nie mieszczą się w ustawowych zadaniach KRRiT oraz nie podlegają analizom wykonywanym w KRRiT w ramach realizacji jej prawnych zobowiązań - dodał przewodniczący KRRiT.
Posłowie spierali się ws. maili dot. TVP
W trakcie dyskusji poseł PiS Marek Suski przypomniał, że posługiwanie się wykradzionymi w sposób nielegalny mailami, podsłuchami czy nagraniami w polskim prawie jest karane. Podał przykład Natalii Płażyńskiej-Nitek, która nagrała wypowiedź swojego byłego pracodawcy Hansa G., przedsiębiorcy z Niemiec, który prowadząc firmę na Pomorzu, wyrażał się sposób bardzo obraźliwy o Polakach. Jednak sąd uznał wtedy, że nagrywanie jest karalne.
"Przypominam sobie pana wypowiedzi, wypowiedzi pana kolegów, waszą obecność w mediach, kiedy zostały ujawnione taśmy Sowa & Przyjaciele. Wtedy wam nie przeszkadzało, że prawo zostało złamane" - powiedziała posłanka KO Małgorzata Kidawa-Błońska. Jej zdaniem, "te maile są bardzo poważne, bo ani ze strony rządu, ani z ust poszczególnych polityków nie usłyszeliśmy wyjaśnień, tylko lekceważenie" - dodała. "Nie jest chyba przypadkiem, że w każdej sytuacji, która dla was jest trudna, pojawia się mail i dzień po tym w telewizji publicznej, dokładnie jest taki materiał, o jakim rozmawiano" - podkreśliła.
Odnosząc się do wypowiedzi Kurskiego powiedziała: "oczywiście te maile nie przychodzą do pana, ale daje pan przyzwolenie na to, żeby pańscy pracownicy wykonywali taką pracę".
- Proszę sobie przypomnieć atak na migrantów, na nauczycieli, na mniejszości, nawet na domy pomocy społecznej, kiedy był problem w szczycie zachorowań, mówiono wtedy o tym, że to są domy samorządowe, prywatne i to nie jest problem państwa polskiego - mówiła. - Czyli zawsze, jak macie problem, świetnie potraficie znaleźć wroga i tego wroga pokazywać - wskazała Kidawa-Błońska.
Krzysztof Piątkowski (KO) odnosząc się do słów Suskiego powiedział: "Pan poseł Suski z dużą łatwością mówi o wykradzionych mailach, o jakiś tam mailach napisanych w Rosji. W każdym normalnym kraju, demokratycznym państwie na świecie, minister po tym, kiedy ujawniono na jego temat jakąś kompromitującą informację, a źródłem takiej informacji kompromitującej może być na przykład niefortunnie ujawniony mail, miałby odwagę cywilną stanąć przed dziennikarzami i powiedzieć: +to nie jest prawda+, +to jest prawda+. A jeśli to jest kłamstwo pewnie mógłby nawet podać kogoś do sądu. Ale u nas tak się nie dzieje, u nas dowiadujemy się, że pan minister nie może nic powiedzieć, albo politycy mówią, że nie można tego komentować, bo to jest jakiś atak, maile pochodzą gdzieś ze Wschodu".
Poseł PiS Jarosław Zieliński wskazywał, że politycy PO przyzwyczaili się do tego, że "wszystkie media prezentują ich punkt widzenia, wszystkie media im służą". "Mimo że już nie sprawujecie państwo władzy od 6 lat, nie możecie się pogodzić z tym, że jest teraz na szczęście trochę inaczej, że powstaje bardziej spluralizowany rynek medialny i że nie wszystkie media mówią waszym językiem, nie wszystkie media was chwalą, że są też inne media, które mają swój punkt widzenia, inny od waszego. Na tym chyba powinien polegać pluralizm w mediach, którego tak bardzo nam brakowało przez prawie 30 lat" - ocenił Zieliński.
Przypomniał, że misją mediów publicznych jest "to, żeby m.in. służąc prawdzie, demaskować kłamstwo, które pojawia się i jest lansowane przez inne środki przekazu czy przez polityków, którzy funkcjonują na naszej scenie politycznej". "Tutaj nie można robić jakiegokolwiek zarzutu medi9om publicznym, wręcz przeciwnie to jest bardzo ważna rola" - dodał.
TVP od sześciu lat zarządzana przez Kurskiego
Jacek Kurski jest prezesem Telewizji Polskiej od stycznia 2016 roku. W marcu 2020 roku został nieoczekiwanie odwołany, ogłoszono to na konferencji prasowej, na której prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki mówili m.in. o podpisaniu przez prezydenta nowelizacji budżetu dającej TVP i Polskiemu Radiu 1,9 mld zł rekompensaty budżetowej (z czego zdecydowana większość trafiła do TVP).
Na stanowisko prezesa TVP Jacek Kurski wrócił na przełomie maja i czerwca 2020 roku, a na prezesa został wybrany na początku sierpnia. Tak samo jak o wcześniejszym odwołaniu, zdecydowała o tym Rada Mediów Narodowych, w której większość stanowi trójka polityków PiS.
W pierwszych trzech kwartałach 2021 roku przychody marketingowe TVP mocno wzrosły rok do roku: te z reklam - z 428,2 do 489,4 mln zł, a ze sponsoringu - z 79,9 do 86,7 mln zł. Przy czym nadawca spodziewał się więcej: 514,6 mln zł z reklam i 91,3 mln zł ze sponsoringu. W sprawozdaniu przekazanym Radzie Mediów Narodowych tłumaczy, że wynika to „z niepewnej sytuacji na rynku reklamy w związku z pandemią”.
Łączne przychody publicznego nadawcy zmalały rok do roku o 9,2 proc. do 2,36 mld zł, a przy wzroście kosztów operacyjnych o 24 proc. do 2,15 mld zł zysk netto zmniejszył się z 702,6 do 164,4 mln zł. Wyniki są lepsze od planu TVP.
W 2020 roku Telewizja Polska osiągnęła wzrost przychodów o 330 mln zł do 3,04 mld zł, a koszty jej działalności zwiększyły się o 120 mln zł do 2,82 mld zł. Wpływy nadawcy z reklam i sponsoringu zmalały o 12 proc. do 740 mln zł, natomiast z abonamentu rtv i zeszłorocznej rekompensaty wyniosły 2,04 mld zł (to 584 mln zł więcej niż w 2019 roku). Spółka osiągnęła 198 mln zł zysku netto.
Na koniec 2020 roku w Telewizji Polskiej było 2 867 pracowników etatowych, o 42 więcej niż rok wcześniej. Każdy zarabiał średnio 9 832 zł brutto (bez nagród i odpraw), wynagrodzenie zarządu wyniosło 2,17 mln zł. Łączne nakłady na wynagrodzenia zwiększyły się o 6,2 proc. do 545,19 mln zł.
W planie finansowym na 2021 r. TVP zakładała wzrost przychodów o 5,4 proc. do 3,2 mld zł oraz spadek wyniku netto ze 198,3 mln zł zysku do 250 mln zł straty. Rentowność nadawcy obniżyły m.in. koszty obsługi Euro 2020 i igrzysk oraz uruchomienia nowych stacji.
Dołącz do dyskusji: Jacek Kurski o stałych komentatorach polityki w TVP: redakcje dobierają wg uznania, w TVN jest przechył opozycyjny