SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Recenzje płytowe: Muse, Pharrell Williams

W skali od jednej do sześciu gwiazdek ocenia Robert Patoleta.

MUSE „BLACK HOLES AND REVELATIONS” ****

Nawet, jeśli jest to podróbka, to trzeba przyznać, że pierwszorzędna.

Panowie z Muse doskonale wiedzą w jaki sposób zaczarować i uwieść fanów rocka. Po prostu stosują ekwilibrystykę pomiędzy gatunkami. Garściami czerpią z Queen, ale nie boją się tez wykorzystywać elektroniki. W ten sposób zbudowany jest już pierwszy kawałek - „Take A Bow” – esencja całej płyty. Potem dochodzą jeszcze regularne, wręcz taneczne rytmy. Ten trend upowszechnili inni Brytyjczycy - grupa Franz Ferdinand. Na tym podobieństwa się jednak kończą. Muse bardziej niż na żywiołowość, stawiają na emocje oparte na iście operowym rozmachu. Nic dziwnego, producentem płyty jest Rick Costey, odpowiedzialny za brzmienie Rage Against The Machine, ale znany również jako współpracownik słynnego twórcy muzyki filmowej Philipa Glassa.

Poczucie deja vu mamy słuchając nie tylko warstwy muzycznej, ale tez śpiewającego gitarzysty Matthew Bellamy’ego. Smutny, zawodzący, pełen bólu, niski tembr przywodzi na myśl Cobaina i Bono. Jedno jest pewne – przyciąga. Zastanawiają też niegłupie teksty. Rozszyfrowywanie ich sensu to będzie prawdziwa gratka dla fanów.

Sądząc po pierwszych miejscach na listach przebojów zawojowanych przez album Muse, znane już skądinąd dźwięków, ale pełne tajemniczości (nawet zdjęcie na okładce płyty nosi tytuł „The Men Of Mistery”), nostalgii i smutku, działają. Z takim poparciem powrót do brit-popowych korzeni zespołowi nie grozi.

 

PHARRELL “IN MY MIND” ***

Najbardziej nowatorski producent ostatnich lat tym razem się nie wykazał.

Obdarzony chłopięca urodą 32-letni Pharrell Williams objawił się przede wszystkim jako twórca przebojów R’n’B i hiphopowych. Współpracował ze znanymi raperami – Jay-Z, Snoop Doggiem i Nelly’m, wśród których czuje się chyba najlepiej, bo właśnie oni uświetnili jego album. Wraz ze swoim kumplem Chadem Hugo założył duet producencki The Neptunes. Razem nagrali hity dla wielu gwiazd z intrygującym „I’m Slave 4 U” Britney Spears na czele. Jako muzycy dali się poznać w zespole N.E.R.D.

Trzeba przyznać, że dotąd zawsze proponowali kompozycje nietuzinkowe. Stworzyli własny oryginalny styl łącząc i łamiąc elementy czarne z białym rockiem oraz czerpiąc inspiracje z przeszłości. Zadziwili oryginalnymi rozwiązaniami zupełnie nie pasującymi do dominującego stylu wschodniego wybrzeża Stanów.

Z tym większym zaciekawieniem oczekiwano solowego albumu Pharrella. I tym razem gwiazdor rozczarowuje. Po eksperymentach nie pozostało ani śladu. Żaden z utworów, może poza „Number One”, duet z Kanye Westem, nie odbiega od typowych dźwięków serwowanych nam zza oceanu. Zieje sztampą i nudą.

Wypalił się? Osiadł na laurach? Bał się ryzyka? Jedno jest pewne, to nie jest drapieżny i odważny Pharrell, znany wcześniej. Zapomniał, że konkurencja nie śpi. Wkrótce ukaże się przecież nowy album Justina Timberlake’a, który może zepchnąć Williamsa na samo dno.


W skrócie:

BEBE “PAFUERA TELARANAS” ****

Płyta hiszpańskiej wokalistki o dziecinnym zachrypniętym głosie nagrodzona Grammy. Shakiro, strzeż się, rośnie ci silna konkurencja!


LILLY ALLEN “ALRIGHT, STILL...” ****

Sympatyczna 21-letnia Angielka odkryta dzięki serwisowi MySpace.com. Uwodzi w tanecznym stylu mającym coś z kabaretu retro.


POLSKI OGIEŃ “20 POLISH REGGAE & DANCEHALL TUNES” ****

Reprezentacja rodzimej sceny reggae i raga na czele z Sidney’em Polakiem w przeróbce „Konstytucji” Lecha Janerki. Może teksty czasami nieco infantylne, ale mnie się podoba, zwłaszcza „Bus 77”.


Dołącz do dyskusji: Recenzje płytowe: Muse, Pharrell Williams

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl