Jakub Potrzebowski, prezes ZenithOptimedia
Jakub Potrzebowski, prezes ZenithOptimedia, przewiduje, że 2010 rokbędzie czasem stabilizacji na rynku reklamy, natomiast w roku 2011może nastąpić wzrost. Jego zdaniem internet jest medium wciążniedocenianym przez reklamodawców.
Robert Stępowski: Jak Pan myśli, jaki będzie ostatnikwartał tego roku?
Jakub Potrzebowski, prezes ZenithOptimedia:Stabilny. Myślę, że tu nie będzie już wielkich spadków. Największemedia już przeliczyły swoje dotychczasowe dochody i urealniły swojezałożenia na najbliższe miesiące godząc się z faktem, że przychodybędą niższe.
Ostatnie miesiące będą stabilne, czyli już bez spadków,czy może już zostaną odnotowane jakieś niewielkiewzrosty?
Myślę, że do końca roku utrzyma się ten 6proc. spadek wydatków reklamowych przyrównując rok do roku.
Rok 2011 będzie czasem wzrostów?
Tak. To powinien być już rok znacznego odbicia. Z naszych estymacjiwynika, że będziemy mogli liczyć już na 8 proc wzrosty.
Który segment mediów najbardziej ucierpiał w czasiekryzysu (poza prasą, która ucierpiałanajbardziej)?
Rzeczywiście prasa najbardziejucierpiała, ale nie tylko ta codzienna. Znaczne spadki przychodówreklamowych odnotowały przecież także magazyny. Trzeba pamiętać otym, że kryzys dotkną wszystkie media i nośniki reklamy - pozainternetem.
Internet ucierpiał najmniej, ale chyba trudno mówić, żenie ucierpiał wcale?
Ten segment wciąż będzie się rozwijał. To, że wzrosty niecowyhamowały to w obecnej sytuacji normalne zjawisko. Mam nadzieję,że internet będzie stawał się coraz poważniejszym graczem wpodziale tortu reklamowego. Zmieni się struktura inwestycji winternecie. Mam wrażenie, że dużo większe inwestycje będą odbywaćsię w dziedzinie wyszukiwarek.
Serwisy społecznościowe są już odpowiedniowykorzystywane przez reklamodawców, czy ten obszar także jeszczestoi przed możliwością wzrostów?
Te portale stoją przed ogromną szansą rozwoju i niewątpliwie będąwykorzystywać swój potencjał reklamowy. Na zachodzie coraz częściejmówi się o tym, że Facebook stanie się gigantem, takim jak terazGoogle. Na pewno docieranie z komunikatem do bardzo wąskosprofilowanego odbiorcy będzie grało znaczącą rolę w torciereklamowym.
Kiedy zaczniemy zauważać te zmiany i mocniejszą rolęinternetu?
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. W Polsce struktura inwestycjiw internecie jest cały czas znacząco inna niż na świecie.
Czyli ten rynek jest cały czas bardzonieprzewidywalny?
Tak. Nie umiem powiedzieć czemuklienci wciąż czują jakiś opór przed internetem. Przecież jużbardzo dużo osób z niego korzysta, jest on wiarygodny i mierzalny -co dla reklamodawcy stanowi czynnik bardzo istotny.
Reklamodawcy cały czas wolą inwestować w mediachdotychczas uważanych za tradycyjne?
Tak. Może jest tospowodowane tym, że koszt dotarcia do potencjalnych klientów wtelewizji jest wciąż stosunkowo tani. Dlatego wielu reklamodawcówwoli sobie zrobić "fajerwerki", być dobrze widocznym, niż miećpodobny efekt w internecie, ale już w sposób nie tak bardzowidowiskowy jak w TV.
W tym roku duże rabaty udzielane przez stacjetelewizyjne także sprawiły, że cześć reklamodawców wolałazrezygnować z internetu na rzecz TV.
To co się działo w tym roku z cenami reklam telewizyjnych jesttylko korektą do sytuacji z 2008 roku, kiedy wzrosty cen dochodziłynawet do 30 proc. Rok temu my czasami mieliśmy problemy zopanowaniem wszystkich cen, które zmieniały się praktycznie zmiesiąca na miesiąc. Wielu reklamodawców obserwując tegoroczneoferty rabatowe stacji telewizyjnych, postanowiła być wierna temumedium przez co skorygowali swoje wydatki w innych mediach.
Na jakie rabaty można było liczyć w tym roku w TV i czydalej stacje są chętne do negocjacji, czy już cenniki przestały byćtak elastyczne?
Co do konkretnych rabatówuzyskiwanych przez nas w stacjach telewizyjnych nie mogę mówić.Oczywiście, że był to rok, kiedy telewizje były otwarte nanegocjacje, można było uzyskać duże rabaty i były one przekazywaneklientom. Cały czas można na nie liczyć, choć wydaje się, że wniektórych przypadkach już nadawcy są nieco twardszymi partnerami wnegocjacjach. Myślę jednak, że do końca tego roku będzie możnaliczyć na dodatkowe upusty. Jestem ciekaw co będzie się działo wprzyszłym roku.
Były w tym roku takie okresy, w których można byłowynegocjować wyjątkowo niskie ceny?
To jest bardzo specyficzny rok. Nie pamiętam drugiego takiego.Praktycznie cała nasza praca sprowadzała się do negocjacji jaknajkorzystniejszych warunków.
Co zmieniło się w reklamie radiowej?
Myślę, że radio było najbardziej stabilne. To medium ma specyficznągrupę klientów, którzy bez względu na sytuację i tak będą w nimobecni.
Państwa klienci też dokonywali znacznych cięć wbudżetach reklamowych (z racji tego, że w tym obszarze najszybciejmożna poczynić oszczędności), czy byli bardziej świadomikonsekwencji takich działań?
Są badania, które jasno pokazują, że zmniejszenie wydatkówreklamowych ma bardzo negatywny wpływ na odbudowywanie świadomościmarki i udziału w rynku. Z naszego doświadczenia wynika, żeniektórzy reklamodawcy wydali na reklamę mniej więcej tyle samopieniędzy co w roku minionym. Są tez tacy, którzy zwiększyliwydatki na reklamę. Mniejsi, lokalni reklamodawcy czasamizmniejszali budżety marketingowe. Dużo jednak zależało od branży wjakiej działają.
W okresie tak dużych spadków przychodów reklamowych, atakże spadku czytelnictwa myśli Pan, że pomysł GrzegorzaHajdarowicza na zbudowanie silnego i opiniotwórczego "Przekroju"jest realny?
My pracowaliśmy przy "Przekroju", kiedyznajdował się on jeszcze w portfolio poprzedniego właściciela.Wtedy były plany by zrobić z "Przekroju" tygodnik dla bardzowymagającego czytelnika. To nie wyszło. Oczywiście jeśli ma to byćprojekt niszowy - to być może odniesie on sukces. Jeśli jednak"Przekrój" miałby się stać tygodnikiem wysoko nakładowym, a takieplany ma jego wydawca, to w tym wypadku ja już takim optymistą niejestem.
Sprzedaż powyżej 100 tys. egz. to jednakdużo.
Tak. Zdecydowanie. To bardzo ambitny plan.
Myśli Pan, że w segmencie tygodników opinii nastąpiąjakieś kolejne zmiany właścicielskie? Myślę tutaj o tygodniku"Wprost".
O "Wprost" mówi się ostatnio dość dużo,choćby w aspekcie "Wprost Light". Myślę, że jest to zupełnienietrafiona inwestycja. Bardzo trudno mi zdefiniować ten produkt itak naprawdę kompletnie nie wiem po co został on wydany i tojeszcze w tak trudnych czasach. Nie zagłębiam się w biznesoweaspekty tego przedsięwzięcia i całej spółki AWR, ale mam wrażenie,że w ostatnich latach "Wprost" troszkę się pogubił. Czytelnik mimowszystko oczekuje stałej i jasnej linii gazety, a w przypadku tegotygodnika następowały zbyt często zmiany. To chyba nie jest dobrypomysł na tygodnik opinii.
Są na rynku chętni, którzy chcieliby ten tytułprzejąć?
Takie rozmowy wiem, że trwały. Być możeteraz zostały zawieszone. Co do sprzedaży jest to oczywiście zawszepewien konsensus między ofertą kupującego, a oczekiwaniamisprzedającego. Jak narazie takiego konsensusu chyba nie ma. Markabez wątpienia jest silna i na pewno zainteresowani jej kupnemsą.
Jak Pan ocenia "Dziennik Gazetę Prawną"?
Myślę, że podobnie jak "Wprost" "Dziennik" dużo stracił na zmianieswoich poglądów. Bez względu na to jakie by one nie były, powinnybyć jasne dla czytelnika. Tu linia gazety się zmieniała.
Nowy produkt ma być apolityczny. Może przyciągnąć nowychczytelników?
Na razie jest to czas przyglądania się.Zobaczymy, czy będzie to czas umacniania tej gazety, czy upadku.Trzeba się zgodzić z opiniami "Rzeczpospolitej", że jest to kopiatego dziennika. Czy dwie bardzo podobne gazety codzienne są wstaniesię utrzymać na rynku? Czas pokaże.
Dołącz do dyskusji: Jakub Potrzebowski, prezes ZenithOptimedia