Centrum Prasowe Wirtualnemedia.pl

Tekst, który zaraz przeczytasz jest informacją prasową.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za jego treść.

2011-01-04

A A A POLEĆ DRUKUJ

Prognoza na 2011 r.: wzrosty przeplatane korektami, WIG20 zyska 10%

W zeszłym roku główny indeks GPW zyskał prawie 15 proc. To znacznie mniej niż w 2009 r., gdy cieszyliśmy się wzrostami blisko 30 proc. Zatem czy 2011 r. będzie naznaczony dalszym wyhamowaniem trendu, powrotem do bardzo dynamicznych zwyżek, a może wręcz przeciwnie rokiem załamania koniunktury i powrotu bessy?

2010 r. podzielić można na dwie części. Pierwsza, do końca czerwca, okazała się okresem naznaczonym dużą zmiennością, w czasie którego indeksy oscylowały w okolicach poziomów z początku roku, nierzadko znacząco spadając poniżej nich. Poprawę przyniosło drugie półrocze, w którym WIG20 urósł o prawie 21 proc.

Prognozy a realia

Ostatecznie rozpoczynając 2010 r. z poziomu 2388 pkt dotarliśmy do 2744 pkt, co oznacza 14,9 proc. wzrost. Nie do końca sprawdziła się prognoza z zeszłego roku, która zakładała wzrost aż 26 proc. i przekroczenie poziomu 3000 pkt na WIG20. Mimo zbyt optymistycznych oczekiwań, scenariusz jaki realizował się w 2010 r. w dużej mierze udało się przewidzieć, wraz z najważniejszym jego aspektem - kierunkiem podążania indeksów.

W 2010 r. spełniły się oczekiwania co do korekty, której w 2009 r. nie dane nam było doświadczyć. Udało się również przewidzieć jej przyczynę, która leżała w kłopotach państw Eurolandu. Tak jak pisaliśmy stopy w USA nie zostały podniesione, jednak spekulacje o możliwości tego ruchu skutecznie zniechęcały przed zbyt pochopnymi zakupami akcji. Sprawdziły się również prognozy dotyczące roli i znaczenia polskiego rynku IPO, który skutecznie promowały naszą giełdę w społeczeństwie i za granicą.

Co nas czeka w 2011 r.?

Rok 2011 powinien przynieść dalszą kontynuację trendu wzrostowego, jednak ze względu na liczne zagrożenia ze strony otoczenia makroekonomicznego, może się on charakteryzować podobną zmiennością jak w zeszłym roku. Główne czynniki, które negatywnie mogą odbić się na koniunkturze giełdowej w 2011 r. to:

    * problemy fiskalne państw Eurolandu
    * wysokie ceny surowców hamujące aktywność gospodarczą
    * niska dynamika ożywienia gospodarczego w USA
    * możliwe gwałtowne podwyżki stóp proc. w obronie przed inflacją
    * bańka na chińskim rynku nieruchomości
    * destabilizacja rynków finansowych w wyniku wojny walutowej
    * ryzyka konfliktów militarnych na świecie

Z drugiej strony wsparciem dla kupujących akcje będą te same czynniki, które pchały giełdowe indeksy w 2010 r. Oczywiście zdecydowana większość z nich ma charakter globalny i oddziałuje na GPW pośrednio, przez korelację z zagranicznymi parkietami. Najważniejsze argumenty za dalszymi wzrostami indeksów w 2011 r. to:

    * poprawa koniunktury w gospodarce, rosnące zyski firm
    * polityka stymulacji płynnościowej rządu USA
    * inflacyjna hossa giełdowa skorelowana ze wzrostami na rynku surowców i towarów
    * wciąż rekordowo niskie stopy procentowe, zniechęcające do papierów dłużnych
    * utrzymanie korzystnych podatkowo regulacji prawnych w USA
    * korzystna sytuacja techniczna na większości światowych indeksów
    * pozytywne nastroje związane z doświadczeniami ostatnich 2 lat hossy

Uwzględniając wszystkie zagrożenia za najbardziej prawdopodobny scenariusz uznać należy umiarkowany wzrost polskich indeksów w 2011 r. W przypadku wystąpienia poważniejszych wstrząsów wzrosty na koniec roku mogą okazać się symboliczne, jednak jeżeli problemem nie będzie bankructwo któregoś z dużych państw europejskich, krach w Chinach lub przedłużająca się do końca roku zwyżka cen surowców energetycznych i miedzi, powinniśmy zakończyć rok w optymistycznych nastrojach. Prawdopodobny zakres całorocznego wzrostu można wyznaczyć na 10 proc.

Trochę giełdowej statystyki

Wyceny spółek zachęcają obecnie do selektywnego nabywania ich akcji. Rynkowy C/Z zbliża się do 17, a cena do wartości księgowej to zaledwie 1,5. Pierwszy wskaźnik jest na nieco mniej atrakcyjnym poziomie niż do połowy roku, gdy miejscami schodził poniżej 15, jednak na znacznie lepszym niż przed rokiem, gdy wynosił blisko 40. Od tego czasu firmy udowodniły, że znów potrafią zarabiać pieniądze i z takimi oczekiwaniami ich akcjonariusze wchodzą w nowy rok.


Wraz z poziomem indeksów na warszawskiej giełdzie rosły obroty. O ile przed rokiem wynosiły po 30 mld zł miesięcznie, to na koniec tego roku było to już ponad 40 mld zł. Wzrosła również kapitalizacja naszej giełdy o ponad 100 mld zł rdr (wszystkie dane za listopad). Oczywiście wzrost wartości całej giełdy to również zasługa nowych spółek. Łącznie ich liczba zwiększyła się o 18.

Koniec ery wielkich prywatyzacji

Nowy rok nie przyniesie co prawda tylu spektakularnych debiutów co 2010, jednak na brak atrakcji inwestorzy na rynku pierwotnym nie powinni narzekać. Najciekawszymi giełdowymi debiutami, które mają szansę dojść do skutku są prywatyzacje: Banku BGŻ, Banku Pocztowego, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego i PKP Intercity. Niezależnie od tego rząd przez sprzedaż kilkunastroprocentowych pakietów akcji kontynuował będzie prywatyzacje spółek już notowanych.

W 2011 r. spodziewać się możemy dużych transakcji na akcjach spółek energetycznych jak Tauron i Enea, spółkach chemicznych: Police i Puławy, finansowych: PKO BP i PZU oraz na paliwowym Lotosie. W tym roku minister skarbu chce pozyskać w ten sposób 15 mld zł. Mniej więcej tyle samo budżet zamierza uzyskać z zamrożenia części transferów do OFE, jednak te głośno komentowane ostatnio decyzje nie będą miały większego wpływu na koniunkturę giełdową w 2011 r.

Inwestorzy nie zatęsknią za OFE

Transfer do OFE w bieżącym roku uszczuplony zostanie o niecałe 18 mld zł. Zgodnie z polityką inwestycyjną fundusze emerytalne ok. 1/3 środków inwestują na rynku akcji. Oznacza to, że na GPW trafić mogłoby dodatkowe 6 mld zł. Suma ta odpowiada za 0,008% kapitalizacji GPW oraz za 6 proc. jej zmiany kapitalizacji rdr (dane za listopad 2010 r.).

Oznacza to, że gdyby uszczuplić GPW o tę sumę już w zeszłym roku, rynek nie wzrósłby o 15, lecz o 14,1 proc. co nie miałoby większego wpływu na wymowę naszego podsumowania, ani na faktyczną kondycję samej giełdy. A wszystko to przy założeniu, że w miejsce OFE nie pojawiłyby się inne pieniądze skłonne kupić tańsze akcje. Zatem obawy o wpływ zmian w systemie emerytalnym na koniunkturę giełdową są bezzasadne, co zresztą można było zaobserwować po reakcji rynku w piątek (a w zasadzie jej braku).

Gdzie w 2011 r. będzie hossa?

Rok 2011 powinien przynieść dalsze zwyżki na rynkach akcji, jednak naznaczone dużą zmiennością. Pierwszym testem wytrzymałości może okazać się początek roku, w którym spodziewana jest korekta grudniowego rajdu cen. W dłuższej perspektywie należy spodziewać się kontynuacji hossy, jednak jej najmocniejsze przejawy koncentrować się będą poza rynkiem akcji. W nowym roku królować powinny surowce, towary oraz metale szlachetne, których spekulacyjne wzrosty zakończyć może chyba jedynie krach koniunktury w Chinach. Jeżeli taki scenariusz miałby się realizować, rynki akcji będą zapewne pierwszymi, które zaczną o tym ostrzegać.





Tylko na WirtualneMedia.pl

Galeria

PR NEWS