Sławomir Jastrzębowski prezesem agencji R4S. „O nim i Hofmanie jeszcze usłyszymy”
Redaktor naczelny „Super Expressu” (ZPR Media) Sławomir Jastrzębowski od czerwca dołączy do agencji R4S. Jako prezes i udziałowiec zasili branżę public relations. To nie pierwszy taki przypadek, jednak opinie o słuszności przenikania się dziennikarstwa i PR są podzielone.
Sławomir Jastrzębowski redaktorem naczelnym „Super Expressu” został w grudniu 2007 roku, a w 2014 roku został naczelnym całej Grupy Super Express, obejmującej też portal SE.pl, wydania zagraniczne, aplikacje mobilne oraz wydawnictwa tematyczne związane z „SE”. Wcześniej pracował w łódzkiej TVP, „Dzienniku Łódzkim” (gdzie był szefem działu śledczego), a także w „Fakcie” (w którym kierował działem wydarzeń, a potem był zastępcą redaktora naczelnego). Niedawno wydał książkę „Toksyna”.
Jastrzębowski pracę w R4S rozpoczyna w czerwcu. Będzie prezesem i udziałowcem. Agencja R4S oferuje usługi z zakresu doradztwa biznesowego i PR, m.in. media relations, komunikacji kryzysowej i public affairs. Firma działa od trzech lat, jej udziałowcami są Adam Hofman (były poseł przez trzy kadencje, w latach 2010-2014 rzecznik prasowy PiS), Mariusz Sokołowski (przez wiele lat w Policji) i Michał Wiórkiewicz (w latach 2005-2007 asystent i doradca prezesów rady ministrów).
Kryzys strukturalny
Igor Janke, Ryszard Solski, Roman Młodkowski, Michał Majewski - to kilka z wielu nazwisk dziennikarzy, którzy zdecydowali się odejść z dziennikarstwa i przejść do branży public relations.
- Sam jestem tego przykładem, że dziennikarze przechodzą do PR. Do naszej firmy przeszedł też bardzo dobry dziennikarz Michał Majewski, który bardzo nas wzmocnił. Dla naszej firmy to świetnie, dla dziennikarstwa bardzo słabo. Niestety dla mediów kryzys nie jest przejściowy, jest kryzysem strukturalnym. Nie zaczął się wczoraj, bo zaczął się dawno temu. Pogłębia się i na razie się nie zatrzymuje. Jeśli popatrzymy na wyniki sprzedaży gazet to mamy ciągłe spadki, sytuacja jest coraz trudniejsza. Nie twierdzę, że wszystkie media upadną - mówi Wirtualnemedia.pl Igor Janke, partner w agencji Bridge.
Na pytanie, jakie według niego są główne przyczyny odejścia dziennikarzy do branży public relations i komunikacji odpowiada.
- Motywacje (do przejścia do PR - przyp. red.) na pewno są różne. Finansowa z pewnością jest istotna, w moim przypadku było ich znacznie więcej, bo miałem poczucie, że to, co robię ma coraz mniejszy sens i że nie jest to dziennikarstwo, które chcę uprawiać. Różne czynniki decydują o zmianie w karierze, na pewno finansowe też. Ta praca jest jednak coraz mniej komfortowa: dziennikarze mają coraz mniej czasu, coraz więcej zadań i są coraz gorzej opłacanymi, produkując gorszej jakości treści. Chodzi mi o ogólny obraz, bo oczywiście nie twierdzę, że nie ma dobrych dziennikarzy, gazet i artykułów - stwierdza w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Nieco inne zdanie w tym temacie ma Barbara Pleban właścicielka i wiceprezes Multi Communications. - Przejście z redakcji do agencji, czy z agencji do redakcji to trend, który obserwujemy od momentu, kiedy public relations jako branża stawiała swoje pierwsze kroki. To nurt, który jest obecny od dłuższego czasu i nie upatrywałabym w tym nagłej zmiany. Nie łączyłabym również tego typu przejść z kwestią osłabienia czy wzmocnienia pozycji dziennikarstwa w Polsce, ponieważ media są nierozerwalnie związane z naszą branżą – mówi.
Według niej największym atutem dziennikarzy przechodzących do PR jest umiejętność pisania oraz „łatwego ubierania myśli w słowa”, co znacznie ułatwia dotarcie do klienta. - Branża public relations jest tą, która operuje słowem. Nie mogę powiedzieć, że operuje tylko słowem, ale jest to ciągle główny punkt w pracy. Osoby, które mają za sobą warsztat dziennikarski tym słowem potrafią dobrze operować, to na pewno duży plus takiej osoby. W bardzo krótkim czasie potrafi tworzyć dobre teksty, tak by rzeczywiście wywierać wpływ na grupę docelową. Dziennikarze mają również sporą wiedzę na temat otoczenia konkurencyjnego firmy, czyli jeśli ktoś pisał o branży motoryzacyjnej, to będzie o niej bardzo dużo wiedzieć. Wiedzą co i jak pisać, tak by tekst był atrakcyjny dla odbiorcy - podkreśla.
Znak czasu
Z kolei według Ryszarda Solskiego, prezesa agencji Solski Burson-Marsteller odejścia dziennikarzy z mediów to „znak czasu”.
- Na pewno w ostatnich latach było bardzo dużo odejść z dziennikarstwa na stronę PR-u. W większości byli dziennikarze albo zakładają własne agencje, albo dołączają do już istniejących. To na pewno znak czasu, ponieważ PR jest dziedziną pokrewną dziennikarstwu i praca w PR-ze wymaga znajomości specyfiki mediów. To zresztą zjawisko nie tylko polskie, tak dzieje się na całym świecie. Sam również mam za sobą przeszłość dziennikarską. Jeśli chodzi o przejście do PR redaktorów naczelnych, wydaje mi się, ze zdarza się to dość rzadko, częściej chyba szukają możliwości pracy w innych tytułach - twierdzi.
Solski zaznacza, że po przejściu do public relations nie powinno się „mieszać ról”. - Dziennikarz nie powinien mieszać ról, nie występować jako publicysta, publikować artykułów. Czasami niestety ta zasada nie jest przestrzegana - dodaje.
Według niego największym atutem redaktorów jest ich znajomość mediów: - (Także - przyp.red.) doświadczenie, rozliczne kontakty, trzeba to cenić. Czy chodzi o większe pieniądze w PR? Nie zawsze. Czasami dziennikarz po 10 czy 15 latach pracy jest już po prostu wypalony i szuka nowych wyzwań, a wydaje mu się, ze w PR łatwo sobie poradzi - zastanawia się Ryszard Solski.
Medioznawca z Uniwersytetu SWPS, profesor Wiesław Godzic sytuację w polskich mediach ocenia nieco ostrzej. - To rzeczywiście jest trend - bardzo groźny, ponieważ PR-owcy uczą się tych samych przedmiotów na uniwersytecie. Uważają, że skoro wszyscy napadają na dziennikarzy i tak źle jest w branży, to „spróbujmy być PR-owcami”. Dziennikarstwo powinno być zbilansowane, obiektywne i rzetelne, a w PR-ze mówimy, że świat jest inny, niż nam się wydaje. Obawiam się, że ten trend spowoduje, że będzie się zacierać różnica pomiędzy dziennikarzem „na usługach”, a takim, który realizuje misję - stwierdza gorzko.
Przewrotnie profesor w rozmowie z portalem dodał: - Sądzę, że o Hofmanie i Jastrzębowskim jeszcze usłyszmy, bo były już naczelny „Super Expressu” ma znakomitą wiedzę na temat wszystkich zakamarków polskich mediów i zobaczymy coś niebagatelnego, ponieważ podejrzewam, że nie pójdą już w media pisane, a zdecydowanie oparte na internecie. Portale, portale i jeszcze raz portale. Cieszę się, bo będzie się działo - podsumowuje.
Dołącz do dyskusji: Sławomir Jastrzębowski prezesem agencji R4S. „O nim i Hofmanie jeszcze usłyszymy”
Tym razem jednak będzie nieco trudniej, nie będzie można nakazać publikacji dziwnego materiału, trzeba będzie o nią poprosić i może nawet zapłacić.