SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Skąd wzięła na moda na serialowe (neo)westerny?

Western jako klasyczny gatunek filmowy od kilku lat przeżywa renesans popularności. Wróciły kapelusze z szerokim rondem, walka dobrego ze złym, rodziny z opresyjnym systemem, a także sporo artefaktów znanych z kina lat 50., kiedy to western święcił triumfy. Czy po dekadzie eksperymentów w telewizji i streamingu, wracamy do sprawdzonych gatunków?

„Yellowstone”, SkyShowtime „Yellowstone”, SkyShowtime

Western jako gatunek filmowy sięga właściwie do początków kształtowania się kina hollywoodzkiego i jest silnie związany z mitem samej Ameryki. Jego ikonografia, ale też uniwersalne dla kultury zachodniej motywy sprawiły, że moda na western od czasu chwilowego wyczerpania się tego formatu w latach 50. XX wieku, powracała już wielokrotnie, na przykład adaptując gatunek do telewizji – w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi dr Iwona Morozow z USWPS.

Ulubiony western Polaków   
Serialem, który zyskał olbrzymią popularność w Polsce, bo opowiadał losy lekarki wyruszającej z Bostonu na Dziki Zachód, żeby ratować ludzkie życie, był oczywiście western obyczajowy stacji CBS, zatytułowany „Doktor Quinn” z kultową rolą Jane Seymour. Polska premiera serialu miała miejsce na antenie TVP1 i odbyła się 11 grudnia 1994. „Doktor Quinn” doczekała się aż sześciu sezonów (na które złożyło się sto pięćdziesiąt regularnych odcinków i dwa filmy telewizyjne).

Gdy poznajemy bohaterkę w pierwszym odcinku, wszyscy mieszkańcy są zaskoczeni jej przybyciem. Okazuje się bowiem, że doszło do pomyłki. Owszem, społeczność oczekiwała na przybycie lekarza do miasteczka Colorado Springs, ale mężczyzny, a nie kobiety. Spodziewali się doktora Michaela Quinn, a nie kobiety Michaeli Quinn. Są rozczarowani i właściwie skłonni zrezygnować z jej usług (nikt nie ufa kobiecie lekarce), ale doktor Quinn zyskuje niewielki kredyt zaufania, ponieważ pomaga zdiagnozować chorego pacjenta.

Telewizyjny western   
Wystarczy wspomnieć słynną, klasyczną gatunkowo „Bonanzę”, ale też niezwykle popularną w Polsce w latach 90. familijną „Dr Quinn” – potwierdza dr Iwona Morozow. I dodaje: – Western powracał też adaptowany do zmieniających się dyskursów społecznych w formie rewizjonistycznego, kontrkulturowego antywesternu, a nawet formując europejskie uniwersum kowbojów w spaghetti westernach choćby od kultowego Sergio Leone.

Miniona dekada w streamingu upłynęła widzom na oglądaniu skomplikowanych i zaskakujących fabuł pełnych antybohaterów. Polubiliśmy seryjnych morderców, producentów narkotyków i skorumpowanych polityków. Czy po zachwycie antybohaterami przyszedł czas na jasny podział bohaterów na dobrych i złych?

– Twórca „Yellowstone”, czyli Taylor Sheridan, na pewno przypomniał Amerykanom, jak mocno zakorzeniony w ich kulturze jest western, choć jeśli spojrzy się z bliska na definicję neowesternu oraz refleksje samych twórców seriali, okazałoby się, że do tego gatunku zaliczyć można „Breaking Bad”, „The Walking Dead”, czy nawet „Supernatural”. Nie sposób też nie wspomnieć o uwielbianym w Polsce „Strażniku Teksasu” – wskazuje filmoznawczyni, dr Iwona Morozow.

Badaczka kultury popularnej dodaje, że fascynacja westernem być może nigdy nie zniknęła, a jego różnorodność pokazuje, że uniwersalny schemat w adekwatnej oprawie zawsze znajdzie swoją widownię.

Czym jest neowestern?   
Klasyczny western rozgrywa się zwykle na terenie zachodnich stanów USA, zwanych Dzikim Zachodem. Akcja najczęściej rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku i porusza problemy relacji z rdzennymi Amerykanami, gorączki złota, hodowli bydła. Zawsze też pojawia się główny bohater, tzw. jeździec znikąd, który jest szlachetny, odważny, a przy tym sprawny fizycznie i waleczny. Przyjeżdża, rozwiązuje lokalny problem i odjeżdża.

Czy neowestern charakteryzują te same cechy? – Westerny, nawet w wersji neo, oferują znany, bezpieczny świat, w którym wszystkie zasady gry są na pewnym poziomie ustalone, a prawda, choćby nawet w mocno komplikowanej, wielowymiarowej historii, pozostaje rozpoznawalna i uniwersalna.

Nostalgia wciąż bywa niezwykle skuteczną strategią sprzedażową. Po erze, niestety dość nieudanej i krótkiej kontrkulturowej rewolucji, wracamy do tego co już było, choć oczywiście z dostosowaniem do współczesnego widza, który po telewizji nie spodziewa się już tylko czystej rozrywki, ale jest przygotowany na pracę, jaka płynie z niejednoznacznej w swej wymowie treści – mówi badaczka kultury popularnej, dr Iwona Morozow.

Ekspertka wyjaśnia, że neowesterny w tym wymiarze oferują całkiem udane pole negocjacji znaczeń dla odbiorcy zmęczonego publicystycznym tonem wielu produkcji w erze #meetoo, ale też dla widowni, która jest beneficjentem tych ruchów i nie zaakceptuje już na ekranie toksycznych wzorców, o ile nie zostaną one poddane jakiejś formie dekonstrukcji.

Okazuje się, że najchętniej wracamy do sprawdzonych gatunków, stąd popularność rebootów, kontynuacji i revivali. Producenci wciąż rozwijają popularne franczyzy, czego dowodem kolejne produkcje o seryjnym mordercy, Dexterze Morganie.

– Gatunki jako wielokrotnie sprawdzone formaty oferują namiastkę pewności, dzięki rozpoznawalności w szerszym audytorium. Dlatego choć zreinterpretowane, dostosowane do nowych czasów, gatunki naprzemiennie powracają. W przypadku neowesternu w formie dosłownie uwspółcześnionej, gdzie znane archetypy, motywy, tematy i obrazy przenoszą się do tu i teraz.

Zdarzają się też sporadycznie podróże do przyszłości w formie kosmicznych opowieści o kowbojach, gdzie pustynne krajobrazy zastępuje bezkresny kosmos, z pistoletów wystrzelają lasery, a ostatecznie walkę dobra ze złem w otoczeniu obcych toczy ten sam rozpoznawalny buntownik – wylicza ekspertka z USWPS.

Czy to koniec ery super- i antybohaterów?   
Twórca „Rodziny Soprano”, David Chase był wizjonerem w złotej erze telewizji. Scenarzysta dziś mówi, że ta era definitywnie się skończyła, a miejsca na seriale – z niespieszną narracją rozpisaną na kilka sezonów, już nie ma. Czy zatem neowestern oznacza powrót do bardziej uporządkowanej i oswojonej struktury telewizyjnego gatunku?

– W przemyśle filmowym i telewizyjnym chyba powoli rośnie przekonanie, że era superbohaterów za nami, zatem czas znaleźć nową formułę, która będzie w stanie przyciągnąć większe audytorium, być może przyszła pora na western? Ze względu na ścisłą współpracę z Taylorem Sheridanem, SkyShowtime wydaje się tym gatunkiem (i jego odnogami) podejmować próbę budowania silnej marki produkcji własnych, choć wcale nie oznacza to, że inne platformy nie będą próbować wpisać się na swój sposób w ten zauważalny, nie tylko na małym ekranie trend.

Disney zresztą ma już „Mandalorianina” a patrząc szerzej, całe uniwersum Gwiezdnych Wojen doskonale nadaje się do produkcji tego typu formatów. Dla Prime Video ostatnio opłacalny okazał się futurystyczny i neowesternowy „Fallout”. Myślę, że tych prób testowania i szukania adekwatnej formuły będzie więcej – podsumowuje filmoznawczyni z USWPS, dr Iwona Morozow.

Dołącz do dyskusji: Skąd wzięła na moda na serialowe (neo)westerny?

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl