Brak świadomości wśród pacjentów dotyczącej dostępności leków z importu równoległego sprawia, że nie pytają oni w aptekach o te produkty, tracąc tym samym możliwość znacznych oszczędności. Polskich pacjentów zraża też czasem opakowanie preparatów, prezentujące się trochę inaczej niż opakowania leków sprzedawanych przez producentów. Jak zaznacza Sławomir Bernaciak, prezes firmy Inpharm, członka Stowarzyszenia Importerów Równoległych Produktów Leczniczych (SIRPL), pacjenci nie mają się czego obawiać. Leki z importu równoległego przepakowywane są przy zachowaniu najwyższych standardów przez firmy posiadające certyfikat GMP (ang. Good Manufacturing Practice), które wydaje Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Pacjenci często boją się, że lek w innym opakowaniu będzie różnił się również składem. W przypadku leków z importu równoległego jest to lęk nieuzasadniony. Warto przy tym dodać, że lek z importu równoległego nie jest zamiennikiem ani odpowiednikiem, tylko dokładnie tym samym, oryginalnym lekiem.
Import równoległy to również korzyści dla budżetu państwa. Oszczędności dla NFZ mogłyby być jeszcze większe, gdyby ta forma obrotu została wsparta odpowiednimi regulacjami prawnymi – tak, jak ma to miejsce innych krajach UE. Obecnie procedura umieszczania leków z importu na listach refundacyjnych jest skomplikowana i czasochłonna. Firmy zrzeszone w SIRPL oceniają, że bardziej przyjazne importerom przepisy mogłyby rocznie przynieść NFZ milion złotych oszczędności.