Piracki serwis z meczami po polsku zarabia od lat. Potrzebne są zmiany w prawie
Przy okazji Super Pucharu Hiszpanii z udziałem FC Barcelona i Roberta Lewandowskiego na portalu X rozgorzała dyskusja na temat jednej z pirackich usług. Działa ona od lat, serwując mecze za darmo w zamian za obejrzenie erotycznych reklam. Przedstawiciel Stowarzyszenia Sygnał zapewnia jednak Wirtualnemedia.pl, że w sprawie trwa postępowanie przygotowawcze.
Piractwo telewizyjne w dobie streamingu jest prawdziwą zmorą. Choć antypirackie organizacje i służby robią co mogą, żeby je ograniczyć, to trochę jak „walka z wiatrakami”. Po likwidacji jednej usługi powstają kolejne. Problemem są też listy m3u sprzedawane na azjatyckich serwisach zakupowych na telewizory lub przystawki z Android TV. Jeśli nawet dojdzie do likwidacji serwerów, streamy szybko są wznawiane z nowych.
Kilka miesięcy temu szef hiszpańskiej La Ligi krytykował Google za to, że nie robi wystarczająco dużo, żeby walczyć z piractwem. W sklepach systemów operacyjnych Android TV/Google TV bez trudu można znaleźć aplikacje służące do obsługi nielegalnych list m3u. Chińczycy sprzedają subskrypcje obejmujące kilkanaście tysięcy kanałów za równowartość kilku złotych miesięcznie. Ich ściganie z Polski jest praktycznie niemożliwe.
Piracki serwis bezkarny od lat
Jeden z polskojęzycznych serwisów z pirackimi streamami meczów przykuł niedawno uwagę internautów. Na jakiej zasadzie działa coś takiego jak XX (przyp. red. tutaj domena serwisu)? W sensie jakim cudem to sobie śmiga na luzie od lat i transmituje wszystkie spotkania z Canal+, Polsatu Sport, Eleven Sports? – zapytał jeden z użytkowników portalu X.
Wielu internautów odpowiedziało na ten wpis. Zauważyli, że nielegalna platforma zapewne posiada serwery w Rosji, na Cyprze czy Malezji. Choć serwis działa już od kilku lat, to 8 razy miał zmieniać domenę w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy. Przed odtworzeniem meczu, witryna udostępnia plik przypominający instalator przeglądarki internetowej Opera. Trzeba też obejrzeć erotyczne reklamy.
– W przypadku wskazanego serwisu oraz wszystkich jego pochodnych prowadzone jest postępowanie przygotowawcze. Z tego powodu nie możemy ujawniać szczegółowych informacji na temat działań, aby nie naruszyć tajemnicy postępowania – informuje Wirtualnemedia.pl Paweł Goch z antypirackiego Stowarzyszenia Sygnał.
Serwis XX ma prawie 21 tys. obserwujących na portalu X (dawny Twitter). Wśród nich są m.in. były poseł Prawa i Sprawiedliwości, dziennikarze i eksperci zajmujący się marketingiem sportowym.
Coraz trudniejsza walka z piratami
Jedną z przyczyn, dla których trudno walczyć z procederem, są coraz bardziej wyrafinowane praktyki piratów. – Pirackie strony internetowe stały się znacznie bardziej zaawansowane technologicznie w porównaniu do kilku lat temu. Przestępcy coraz częściej korzystają z VPN-ów, zagranicznych serwerów i innych narzędzi, które utrudniają ich identyfikację i ściganie zarówno nam, jak i organom ścigania – zauważa Goch.
Mimo istotnych komplikacji, organizacja ma jednak pewne sukcesy na koncie. – Dzięki ścisłej współpracy z dostawcami usług internetowych i organami ścigania udało się zamknąć takie serwisy jak oglądaj.to czy zalukaj.vip. Były to skomplikowane działania prawne i techniczne, które wymagały zaangażowania wielu specjalistów – mówi ekspert.
Stowarzyszenie Sygnał zapewnia, że prowadzi szereg działań, które utrudniają przestępcom zarabianie na nielegalnej działalności. - Prowadzimy rejestr zgłaszanych do serwisów naruszeń prawa autorskiego i przekazujemy go współpracującym domom mediowym, aby utrudnić piratom zarabianie na reklamach. Współpracujemy także z wyszukiwarkami, w celu ograniczenia widoczności takich stron w wynikach wyszukiwania - dodaje Goch.
Na efekty przeważnie trzeba trochę poczekać. – Prowadzimy stały monitoring, dokumentujemy naruszenia i przekazujemy te informacje instytucjom, które w swoim imieniu składają zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Te działania przekładają się na realne efekty, choć ich osiągnięcie wymaga czasu i determinacji – przekonuje ekspert.
Potrzebne zmiany w prawie
Stowarzyszenie Sygnał chce zmian w przepisach. – Z niecierpliwością czekamy na wdrożenie w polskim prawodawstwie mechanizmów, które pozwoliłyby na szybkie i skuteczne blokowanie dostępu do pirackich stron internetowych, jak to ma miejsce np. w przypadku domen związanych z nielegalnym hazardem – mówi przedstawiciel Stowarzyszenia Sygnał.
Organizacja chce rozwiązań stosowanych m.in. we Włoszech. Zniechęcają one klientów piratów oferujących streamy sportowe. Utrudniają obejrzenie na przykład całego meczu. Zniechęcony użytkownik sięgnie w końcu po legalną subskrypcję, zamiast ryzykować utraty dostępu do streamu przed kluczową bramką. We Włoszech obowiązują też surowe mandaty dla klientów piratów.
– W innych krajach, które już wdrożyły takie rozwiązania, serwisy pirackie blokowane są w ciągu dosłownie kilku minut, chociaż wytyczne europejskie wskazują graniczny czas w postaci 30 minut od zgłoszenia - zauważa Goch.
Nielegalne usługi niosą zagrożenie także dla użytkowników. - Pirackie strony często są celowo zakażone wirusami, trojanami czy ransomware, które mogą uszkodzić komputer, wykraść dane osobowe lub zablokować dostęp do systemu — wylicza ekspert. Poprzez złośliwe oprogramowanie możliwe jest wykradzenie danych i szantażowanie internauty.
Nieświadomi użytkownicy mogą też podać swoje dane np. do kart płatniczych. – Pirackie strony często służą również do wyłudzania pieniędzy. Użytkownicy mogą być nakłaniani do podania swoich danych płatniczych pod pretekstem opłacenia usługi, zakupu premium lub pobrania dodatkowych treści – wyjaśnia przedstawiciel Stowarzyszenia Sygnał.
Dołącz do dyskusji: Piracki serwis z meczami po polsku zarabia od lat. Potrzebne są zmiany w prawie