SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Dziennikarze szczerze o tym, jak się pracuje w TVP. „Goście z TVN i Polsatu mówili, że jest u nas wypas”

Po roku od zmian w Telewizji Polskiej jej dziennikarze twierdzą, że można tu wygodnie pracować, a znajomi z TVN i Polsatu im zazdroszczą. Na początku nic na to nie wskazywało. O pracy w telewizji publicznej opowiedziało nam kilku dziennikarzy - prezenterów i reporterów. 

20 grudnia 2023 roku „stara” Telewizja Polska przeszła do historii, szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej został Grzegorz Sajór, a programem „19.30” zaczął kierować Paweł Płuska, związany wcześniej z „Faktami” TVN. Pierwsze tygodnie redakcji informacyjnych na Woronicza były najtrudniejsze. Cała infrastruktura newsowa znajdowała się na Placu Powstańców. Mimo tego, już 21 grudnia wyemitowano pierwsze wydanie „19.30”.

Ciągle coś się zawieszało. Przesłuchujesz setkę czy konferencję i nagle wywala cały system. Przez godzinę nie jesteś nic w stanie zrobić. Działaliśmy rotacyjnie. Jak montował się „Teleexpress”, to nam przestawał działać system. Mogło być tylko ileś osób podłączonych do sieci, bo inaczej wszystko padało – wspomina  reporter TVP, który trafił na Woronicza ze stacji komercyjnej.

Policja sprawdzała nawet prezenterów

Brakowało komputerów i miejsc siedzących. Część dziennikarzy przychodziło do pracy ze swoim laptopem. Inni pisali „offy” w notatnikach telefonów. Aby oddać materiał do emisji, trzeba było biegać po całym kompleksie na Woronicza. Stopniowo dostosowywano pomieszczania do potrzeb dziennikarzy.

Pomieszczenie bez okien TVP Sport, w którym była każda z redakcji nazywało się „czyśćcem”. Każda redakcja zaczynała od „czyśćca”. Najpierw „19.30”, później „Teelexpress” przez dwa tygodnie i „Panorama” przez dwa miesiące. Aby wejść do głównego budynku B, musiał ktoś się z niego wyprowadzić – mówi Wirtualnemedia.pl dziennikarz nadawcy publicznego.

Były problemy nawet z rozmowami telefonicznymi. – Pracowaliśmy w pomieszczeniu nazywanym „schronem” bez okien. Nas było sporo: reporterzy, asystenci, kierownicy produkcji i TVP Sport. Bez okien i zasięgu telefonu. Aby kogoś wydzwonić, trzeba było wychodzić na długi korytarz w budynku B. Było bardzo mało miejsca na biurkach, byliśmy ściśnięci – wspomina inny reporter.

Do mediów wyciekł nawet list niezadowolonych pracowników „Panoramy”. Szef TAI spotkał się z nimi i zapewnił, że trwają prace, których celem jest dostosowanie pomieszczeń biurowych na potrzeby newsroomu. Tak też się stało. Pracy nie ułatwiała jednak obecność twarzy dawnej TVP przed budynkiem, w tym Samuela Pereiry.

Przez pierwszy miesiąc policja siedziała przy studiu i sprawdzała nasze identyfikatory. Dotyczyło to także prezenterów, którzy byli umalowani i wyposażeni w mikrofon. Musieli pokazywać identyfikator policjantom – mówi Wirtualnemedia.pl prezenter „nowej” TVP.

Niektórzy wypłatę otrzymali dopiero w marcu

W najlepszej sytuacji były osoby, którym udało się przejść do TVP na etat. – Ja dostałem umowę o pracę szybko. Etat, urlop czy L4. Zawsze miałem wypłatę na czas. Problemy miały osoby, które nie miały etatu – mówi jeden z reporterów. Dziennikarze z umową o dzieło lub zlecenie pracujący dla zewnętrznych firm byli w dużo gorszej sytuacji.

– Wiem, że były problemy z wypłatami. Umowy poszły w obieg i musiały zostać spełnione wszystkie formalności. Chodziło to, że nie wszystko było podpisane. Niektórzy dopiero w marcu dostali podpisane umowy i dopiero wtedy mogli dostać pierwszą wypłatę – wspomina prezenter.

Takie osoby o swoje pieniądze musiały się upominać. – Umowy pojawiły się dopiero w drugim miesiącu. Za pierwszy miesiąc nie mieli możliwości wypłacania tych pieniędzy. Sytuacja była napięta i dość nerwowa. Wypłaty były chyba dopiero po 15 lutego przy presji czasowej, wydzwanianiu i oczekiwaniu na środki, które miały spłynąć. Ci, którzy mieli etaty, a nie umowy o dzieło czy zlecenie, dostali pieniądze w pierwszej kolejności – mówi inny prezenter.

Mimo tego większość osób otwarcie nie narzekała na swoją sytuację. – Ludzie byli rozentuzjazmowani i byli tolerancyjni. Wiedzieliśmy jaka jest sytuacja i musiał być chaos, żeby zmienić wizerunek mediów publicznych – dodaje dziennikarz. Obecnie wiele osób, które zaczęło pracę na umowach o dzieło lub zlecenie, ma już etaty.

„Papierologia jest tutaj straszna”

Być może wypłaty mogłyby wpłynąć na konta szybciej, gdyby nie biurokracja w TVP. Dotyczy nie tylko przelewów, ale nawet poruszania się po budynku. Wymagane jest odnawianie uprawnień do korzystania z poszczególnych przejść czy pięter w budynku, a nawet do dalszego używania firmowego e-maila.

Papierologia tutaj jest straszna w porównaniu z innymi miejscami. Nigdy nie spotkałem się z taką wymianą papierów. Umowy kilkudziesięciostronicowe, krążące w iluś kopiach po iluś dyrektorach. Każda musi mieć chyba sześć podpisów. To strasznie toporna machina, z którą się nigdy nie spotkałem jeszcze – zauważa prezenter, który przeszedł ze stacji komercyjnej.

Nie wszyscy przeszli do TVP z korporacji, gdzie zdarzają się podobne procedury. – Niektórzy musieli  zmierzyć się ze ścianą biurokratyczną w TVP. Jest to archaiczne. Na początku trzeba było samemu dopytywać. Moloch musi być jakoś zarządzany – zauważa prezenter.

Dla osób przyzwyczajonych do mniejszych redakcji wyzwaniem było też poruszenie się po molochu. Podróż do restauracji Kaprys z szóstego piętra (mieści się tam część newsroomu), nie jest krótka. Winda zatrzymuje się niemal na każdym poziomie. Wyjście na świeże powietrze też nie jest łatwe. W związku z protestami pod centralą TVP, od roku nieczynne jest wejście do budynku B (słynna wieża Babel). Wszyscy wchodzą i wychodzą przez stary budynek F.

Niebo zamiast czyśćca?

Sytuacja z wypłatami zaczęła się stabilizować po przekazaniu przez rząd dotacji dla mediów publicznych. Po dostosowaniu pomieszczeń biurowych, redakcje newsowe opuściły „czyściec”. Przeniesiono też infrastrukturę techniczną z Placu Powstańców, dzięki czemu systemy zaczęły działać stabilniej, a dziennikarze nie musieli się stresować czy zdążą pobrać zdjęcia archiwalne do materiałów.  

Infrastruktura jest już bardzo OK. To nie jest może system pracy Polsatu czy TVN, ale nic przynajmniej się już nie zawiesza i nie ma stresu przy przygotowywaniu materiałów. Problemy techniczne zostały wyeliminowane. In gest, infrastruktura techniczna została przeniesiona w czerwcu. Wtedy wszystko zaczęło normalnie działać – wspomina reporter.

Jesienią redakcje newsowe trafiły do dawnego studia śniadaniówki TVP2 w budynku B. -  Tam, gdzie było „Pytanie na śniadanie” wszystko zostało zmiecione z powierzchni ziemi. Zrobili tam studio, charakteryzatornie, montaże - opowiada nam reporter. 

„Niebo, a ziemia”. Teraz masz biurko, co w czasie pracy w redakcji sportowej nie było standardem. Asystentki i asystenci nie mieli biurek. Jak ktoś chciał zamówić grafikę, to musiał puścić ich do biurka. Do tego też przydawały się prywatne laptopy. Teraz jest normalnie, nie wiem co mogłoby być tam lepiej – ocenia inny z reporterów TVP.

Wdrożono też procedury awaryjne. - Jest przygotowana infrastruktura, że jak się wywali system, to jesteś w stanie puścić materiał z montażu na emisję. Przez prawie rok to było niemożliwe – podkreśla reporter.

Powodów do narzekania nie mają też prezenterzy. – Mieliśmy gości z TVN i Polsatu i mówili, że u nas jest wypas. Mamy nowe studio i tutaj jest znacznie lepsze wszystko. Jest duże, wygodne, funkcjonalne, dobrze rozwiązane komunikacyjnie, że siedząc w nim widzimy się z wydawcą. Jako prezenterzy siedząc za stołem możemy sięgnąć nie tylko po podgląd anteny TVP Info, ale także kilku innych stacji – zauważa jeden z prezenterów.

W redakcji nie panuje atmosfera „wyścigu szczurów”. – Mamy duży newsroom, kuchnię czy ekspres do kawy. Nie się już nie zacina. Jest rodzinna atmosfera, super ludzie, integracja. Znamy się z poprzedniej roboty, z terenu, miasta czy Sejmu. Dzisiaj wszyscy pracujemy w jednym programie – mówi dziennikarz TVP.  

Dziennikarze TVP: Nie ma na nas nacisków

Większość dziennikarzy przeszła do TVP z Polsatu, TVN, portali internetowych, takich jak Onet czy niszowych stacji, na przykład News 24. CV osób, które przewinęły się na przykład przez Republikę odrzucano. Ze starej ekipy zostali na przykład niektórzy wydawcy i podwydawcy w TVP Info.

TVP daje szanse na awans. Ludzie, którzy pracowali w TVN wiele lat nie przebili szklanego sufitu. Mam w redakcji koleżanki, które od lat chciały live’ować w TVN24. Nie było im to dane. Kiedy dostały propozycję, żeby robić wejścia na żywo w TVP Info, to za tym poszły, żeby budować swoją karierę, a nie tkwić w miejscu tylu lat. Dla wielu z nas to szansa na ogromny rozwój. Polsat z pewnością słabiej płacił – mówi jeden z reporterów.

Twierdzą, że nie ma nacisków politycznych. Rola wydawców ogranicza się do tego, żeby sprawdzić poprawność językową „offa” i konstrukcji materiału. Nikt ma nie nakazywać pokazania w dobrym świetle na przykład prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, ani polityków rządzącej koalicji.

Każdy z nas zgłasza tematy, czasem dostajemy tematy „z góry”. Zwykle robimy to, co zgłaszamy. Chyba, że zgłosiliśmy podobne rzeczy. Robiłem materiały może nie krytykujące, ale oceniający obiektywnie działania rządu. Nie dostałem jakiejś uwagi i wydawca nie mówił mi, że za mocne zdanie – przekonuje jeden z reporterów.

Mamy obowiązek zgłoszenia mailowego dwóch-trzech tematów. Oni czasami wybierają jeden z tych tematów lub decydują, że robimy bieżączkę. Nie dostałem nigdy żadnego głupiego tematu. Możesz mi wierzyć lub nie, ale nigdy nie powiedzieli mi, że mam zrobić coś tak, a nie inaczej – dodaje inny reporter.

„Pisali, że jestem sprzedawczykiem czy funkcjonariuszem Tuska”

Zaraz po zmianach w Telewizji Polskiej, politycy Prawa i Sprawiedliwości nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami TVP. Mówili, że ta instytucja jest nielegalna. Przed kampanią samorządową PiS zaczął ponownie wypowiadać się dla mediów publicznych i gościć w ich programach publicystycznych. Nie oznacza to, że dziennikarze TVP są akceptowani przez wszystkich wyborów opozycji.

– Czasami dostaję na Facebooka wiadomości prywatne od jakiś nienormalnych ludzi. Na szczęście wpada to do folderu Inne. Nie słyszałem, żeby ktoś z kolegów narzekał na hejt. Pisali, że jestem sprzedawczykiem czy funkcjonariuszem Tuska – mówi Wirtualnemedia.pl reporter TVP.  

– Zdarza się raz na jakiś czas jakiś troll. Czasami na PiS-owskich protestach zdarza się, że ktoś nie chce z nami rozmawiać, bo jesteśmy z nielegalnej TVP. Nie reagują jednak agresywnie na „kostkę” stacji. Jak pojechałem do Polski powiatowej, to nie było problemów – dodaje drugi dziennikarz.

Na razie nasi rozmówcy nie obawiają się o przyszłość po ewentualnej utracie władzy przez obecną koalicję i powrocie do TVP szefów bliskich PiS-owi. – Do ewentualnych zmian dojdzie najwcześniej pod koniec 2027 roku. Jest ryzyko, że wraz z kadencją Sejmu skończy się także nasza kadencja w TVP. Poprzednio w trudnych latach daliśmy sobie radę, więc i wtedy damy. Choć nie wierzę w wygraną PiS – mówi jeden z prezenterów TVP. 

Dołącz do dyskusji: Dziennikarze szczerze o tym, jak się pracuje w TVP. „Goście z TVN i Polsatu mówili, że jest u nas wypas”

28 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Wojted Tumidalsky
Nie dziennikarze, tylko propagandyści za publiczną kasę. Szczujjniaaa. Tak w tym jesteście dobrzy, chociaż nikt Was nie ogląda. Brawa.
45 14
odpowiedź
User
Tusk
Wypas to macie w prorosyjskich treściach. Wywiady Schenpf. Super robota.
37 8
odpowiedź
User
Jan Grabiec
Z całym szacunkiem, ale Kto normalny chce pracować z czerwonym dyrektorem, czyżem i typem po moskiewskich szkołach?
36 9
odpowiedź