Do środowego popołudnia do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęły dwie skargi na wtorkowe wydanie „Kropki nad i” z udziałem Radosława Sikorskiego. Monika Olejnik, błędnie powołując się na Tygodnik Powszechny” stwierdziła, że dla niektórych członków Koalicji Obywatelskiej problemem jest pochodzenie Anne Applebaum, żony potencjalnego kandydata na prezydenta.
W ramach prawyborów prezydenckich Koalicji Obywatelskiej o nominację walczą prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i szef dyplomacji Radosław Sikorski. Minister spraw zagranicznych był gościem „Kropki nad i” TVN24 we wtorek. Prowadząca program Monika Olejnik poruszyła kwestię doniesień „Tygodnika Powszechnego”. Zdaniem prezenterki, miał on poinformować, że pochodzenie Applebaum jest problemem dla niektórych polityków KO.
Olejnik przeprosiła po kontrowersyjnym pytaniu
„Tygodnik Powszechny” później zaprzeczył, że takie sugestie na łamach pisma padły. W artykule była mowa za to o problematycznych wypowiedziach amerykańskiej dziennikarki, która prezydenta elekta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa porównywała do Hitlera czy Stalina. O te wypowiedzi prezenterka też zresztą pytała.
Po pytaniu Olejnik, Sikorski stwierdził „Ja powiedziałbym, że jest już świecką tradycją, że pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego”. Chwilę później program się zakończył, a Sikorski przed zakończeniem wyświetlania napisów końcowych opuścił studio. - Uważam, że ustawianie pochodzenia żony kandydata jako tematu w wyborach prezydenckich jest niedopuszczalne. Wbrew insynuacji red. Olejnik nie jesteśmy krajem antysemitów. Od TVN i Warner Bros./Discovery żądam przywrócenia standardów dziennikarskich – napisał później na portalu X (dawny Twitter).
W sieci pojawiły się głosy oburzenia na Olejnik. - Od lat walczę z antysemityzmem, z przemocą, z hejtem i z agresją. Nie jestem obojętna! Z zaskoczeniem i oburzeniem, czemu dałam wyraz w programie, przyjęłam cytowane w mediach głosy na temat pochodzenia Anne Applebaum. Uważałam, że minister powinien mieć możliwość się do nich odnieść, co też zrobił w „Kropce nad i”. Przepraszam Państwa, wszystkich moich widzów - jeśli nie byłam dość precyzyjna i dobitna. Nie były moją intencją żadne insynuacje, podobnie jak minister Sikorski uważam, że Polska to nie jest kraj antysemitów! – napisała dziennikarka na Instagramie.
Szef KRRiT informuje o wszczęciu postępowania
Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji poinformował, że w środę do godziny 14.30 wpłynęła jedna skarga na program prowadzony przez Olejnik. - Prawdopodobnie tych skarg będzie więcej. Rozpoczęliśmy postępowanie wynikające z tego, że te skargi wpłynęły. Będziemy sprawdzać jak wygląda to z punktu widzenia samego programu, jaka jest dokumentacja tego programu. Nie możemy się opierać na oglądzie, takim jaki widzimy w telewizji, tylko trzeba mieć ten materiał cały do rozpatrzenia i sprawdzić jak to się ma do kwestii prawnych, czy takie pytanie jest wzbudzaniem nastrojów antysemickich czy nie. To jest kwestia oczywiście drażliwa, ale będziemy to rozpatrywać – stwierdził Maciej Świrski na nagraniu opublikowanym m.in. na YouTube.
KRRiT wystąpi do TVN24 o nagranie. Później może nałożyć na nadawcę grzywnę, upomnieć go lub przyjąć wyjaśnienia stacji.
- W tej sprawie wpłynęły do KRRiT dwie skargi indywidualne. Zarzuty dotyczą wykorzystywania stereotypów antysemickich w rozmowie o kandydaturach w wyborach prezydenckich - poinformowała później Wirtualną Polskę rzeczniczka prasowa KRRiT Teresa Brykczyńska.
Kilka miesięcy temu szef KRRiT poinformował, że łączna kwota kar nałożonych w 2023 roku na nadawców wyniosła 2 075 800 zł. W zeszłym roku grzywien było 69, a w 2022 roku, kiedy przez większą część roku KRRiT kierował Witold Kołodziejski, jedynie 25. Ich łączna wartość wyniosła wtedy 475 tys. zł.
Nieuzasadnione nakładanie kar to jeden z zarzutów obozu rządzącego, który chce postawienia szefa KRRiT przed Trybunałem Stanu. - Kary wymierzone przez przewodniczącego mają charakter raczej instruktywny i nie są tak dotkliwe, jak to często jest podawane w mediach. Oburzenie medialne na to, że rzekomo media są prześladowane przez przewodniczącego nie ma pokrycia w prawdzie. To oburzenie to po prostu lobbing środowiska nadawców, aby nie było dyscypliny na tym rynku, a w konsekwencji, by dzięki temu zwiększyć wpływy finansowe - mówił przewodniczący Świrski w Senacie.