- Kurski na maksa wykorzystał wszystkie patologiczne narzędzia kształtowania mediów publicznych w rękach władzy politycznej. Najlepiej to przeprowadził ze wszystkich szefów TVP - mówi Jan Pawlicki, były szef telewizyjnej Jedynki za czasów Jacka Kurskiego w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl.
W marcu na łamach Klubu Jagiellońskiego Jan Pawlicki* przedstawił pomysł na reformę mediów publicznych. W artykule "Co po Kurskim? Konserwatywny pomysł na odbudowę TVP" dziennikarz napisał m.in., że "archaiczny model abonamentowy należy definitywnie znieść oraz zastąpić go finansowaniem z budżetu i subskrypcją wybranych usług", a "TVP powinna być na miejscu, gdy Polacy wychodzą na ulice, i ułatwiać zrozumienie protestujących tym, którzy zostali w domach". Dodał, że "czas porzucić bajki o odpolitycznieniu mediów publicznych, ucywilizować nadzór polityków nad nimi i wprowadzić element kontroli społecznej".
Wyobraźmy sobie, że wraca pan do TVP i zostaje jej prezesem. Jaka będzie pierwsza decyzja programowa?
- Zająłbym się wizytówką TVP, czyli tym, co decyduje w znacznym stopniu o jej obecnym negatywnym wizerunku.
Chodzi o program o 19:30?
- Właśnie ten program.
To pan już nawet nazwy nie wymieni?
- Nie bez powodu, bo należałoby od razu zmienić tytuł i oprawę graficzną, a także wycofać wszystkich prowadzących oraz osoby tworzące ten program. Nie jest możliwe odsunięcie całego zespołu z dnia na dzień, bo program zniknąłby z anteny. Dlatego w ich miejsce przesunąłbym ludzi tworzących inne magazyny informacyjne, które nie mają tak propagandowego wydźwięku. Jeśli dzięki temu udałoby się stworzyć choćby 15-minutowy program, to warto uczynić tak radykalny krok. To zadanie na już, dalej trzeba przebudować całą strukturę Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Na pewno wszyscy wydawcy, szefowie online oraz dziennikarze TVP Info musieliby się pożegnać z tworzeniem newsów i publicystyki.
To mi przypomina narrację z 1989 r., kiedy mówiło się, że trzeba zlikwidować "Dziennik Telewizyjny" i w jego miejsce stworzyć nowy program informacyjny, bo nikt już nie wierzył w to, co tam pokazywano. Teraz nadszedł podobny czas dla "Wiadomości"?
- Absolutnie tak. Oczywiście z zachowaniem wszystkich proporcji. Kluczowe jest zaufanie, którego niestety w stosunku do mediów publicznych brakuje. A to wizytówka biznesowa tej firmy. Jeśli mamy newsy i publicystykę pozbawione wiarygodności, to zszargany jest wizerunek całej TVP. To oznacza, że misja publiczna nie jest wykonywana. A więc media publiczne nie mają sensu.
Jacek Kurski by panu od razu powiedział, że "Wiadomości" mają bardzo dobre wyniki. Może są więc ludzie, którzy chcą oglądać ten sposób pokazywania świata?
- To, że są ludzie, którzy chcą być oszukiwani, nie znaczy, że należy ich oszukiwać. Tak samo mógłby pan powiedzieć, że Kaszpirowski miał ogromną oglądalność albo patostreamerzy, też bardzo popularni. Czy to znaczy, że to jest coś dobrego?
Ale oglądalność jest szalenie ważnym wskaźnikiem w mediach. Od początku zmian w TVP jej szefowie mówili, że chcą poprawić oglądalność. I w wielu przypadkach się udało.
- Jestem przekonany, że wiarygodne i rzetelnie robione "Wiadomości" miałyby lepsze wyniki niż to, co obecnie można oglądać pod tą nazwą.
To, co się dzieje o 19:30 w TVP1 i co można oglądać całą dobę w TVP Info, nazywa pan dramatem i "użyteczną tubą propagandową". Czyli to działa.
- Propaganda TVP stwarza obecnemu obozowi władzy więcej problemów niż przysparza korzyści. To jednak w ogóle nie jest nasz problem: widzów czy obywateli. Skuteczność albo nieskuteczność przekazu propagandowego partii politycznej jest wyłącznie problemem tej partii. Natomiast niszczenie mediów publicznych to już sprawa nas wszystkich. Trzeba zbudować media publiczne, które mają swoją własną podmiotowość, a nie są związane z jakimś ośrodkiem dyspozycji politycznej.
Ale jak to zrobić, skoro politycy zajmują miejsca w instytucjach decydujących o obsadzie stanowisk w mediach publicznych?
- Dlatego chcę zmusić polityków, żeby wzięli odpowiedzialność za media publiczne i przestali w sposób nieformalny wpływać na obsadę stanowisk. Teraz mamy np. fasadową instytucję, jaką jest Rada Mediów Narodowych. Składa się z polityków wybranych przez polityków i to tam zapada pseudodecyzja o wyborze prezesa TVP. Skończmy z ręcznym sterowaniem, nieformalnymi powiązaniami, układami, telefonami. Chcę zmusić polityków, by kluczowe decyzje dotyczące organizacji i finansowania mediów publicznych zapadały w sposób jawny, podczas otwartych dla wszystkich dyskusjach na forum parlamentu. Właścicielem mediów publicznych powinna być fundacja, a nie państwo. Tak jak to się dzieje w Szwecji. Niech szef fundacji składa raport przed parlamentem i na tej podstawie można finansować media publiczne w perspektywie kolejnych pięciu czy dziesięciu lat.
A kto miałby wybierać prezesa TVP?
- Decyzja należałaby do zarządu fundacji.
W którym zasiedliby politycy?
- Raczej kandydaci wysuwani przez poszczególne partie polityczne.
Czyli politycy. Bo której partii opłaciłoby się wsadzać do takiej fundacji artystę, naukowca, autorytet?
- Dlatego proponuję, by byli to kandydaci wskazywani przez ugrupowania parlamentarne, ale spośród osób dysponujących rekomendacjami stowarzyszeń twórczych i organizacji pozarządowych. Oczywiście wszystko można wypaczyć.
To wynika z wieloletniej praktyki. Tak się po prostu dzieje.
- I tak o finansach decydują politycy, więc lepiej w sposób uporządkowany dać im te zabawki, by mieli wpływ także na personalia. Ważne jest to, że politycy powinni mieć wpływ pośredni - na fundację, będącą właścicielem mediów publicznych, ale już nie na zarządzanie nimi. Skończy się natomiast szkodliwy mechanizm nieformalnych nacisków na telewizję publiczną. Może dzięki temu uda się powoli ucywilizować wpływ ludzi polityki na to, co dziać się będzie w TVP. Nie mówię o odpolitycznianiu, bo wielu już o tym mówiło i nikomu się to przez ostatnie 30 lat nie udało.
A pieniądze skąd miałyby pochodzić?
- Ze środków publicznych. Idea abonamentu niestety została skompromitowana. Dziś telewizja publiczna ma taki wizerunek, że nie ma sensu teraz kogokolwiek przekonywać, że ta sama telewizja będzie wkrótce fajna i warto na nią płacić. Nikt w to nie uwierzy. Najpierw trzeba budować wiarygodność mediów publicznych, a potem skłaniać ludzi do zrzucania się na nią. Wówczas można myśleć o wprowadzaniu powszechnej opłaty audiowizualnej, która oznaczałaby dostęp do szerokiej gamy usług medialnych: potężne archiwa publicznej telewizji i radia, przedpremierowe odcinki seriali i filmów. Dalej trzeba myśleć o subskrypcji, jak robią to komercyjne sieci telewizyjne. To oczywiście nie sfinansowałoby w 100 proc. mediów publicznych, podobnie jak reklamy, dlatego należałoby utrzymać finansowanie budżetowe przynajmniej do czasu odbudowania wiarygodności. Wtedy można wprowadzić powszechną, niewielką opłatę audiowizualną. Przynajmniej każdy by wiedział za co płaci.
Jacek Kurski jest najgorszym w historii prezesem TVP?
- Wręcz przeciwnie! W tej logice systemu, która obecnie funkcjonuje, Jacek Kurski na maksa wykorzystał wszystkie patologiczne narzędzia kształtowania mediów publicznych w rękach władzy politycznej. Najlepiej to przeprowadził ze wszystkich.
Czytaj: jest najbardziej cyniczny?
- Dokładnie tak. Udało się prezesowi TVP wykorzystać ten patologiczny model organizacyjny mediów, który umożliwia tak bezprecedensowe działania.
Skoro ma pan tyle przemyśleń i wskazówek, jak zmieniać TVP, to może pan chce być jej prezesem?
- Nie mam takich ambicji. Raczej chciałbym współtworzyć telewizję realizującą ambitne programy. Jeśli więc kiedyś TVP stanie się miejscem, gdzie kreatywne pomysły będą podlegać ocenie merytorycznej, to mógłbym tam nawet nosić kable na planie.
* Jan Pawlicki jest dziennikarzem, scenarzystą i producentem. Dyrektorem TVP1 został w styczniu 2016 r., tuż po tym, gdy na stanowisko prezesa Telewizji Polskiej mianowano Jacka Kurskiego. Funkcję szefa telewizyjnej Jedynki stracił zaledwie po sześciu miesiącach.
Pawlicki już wcześniej był związany z TVP. W latach 2008-2009 był wiceszefem redakcji publicystyki TVP Info, a w latach 2009-2010 wydawcą programu "Bronisław Wildstein przedstawia" w TVP1. Wcześniej był reporterem w programie "Teraz My" w TVN i TVN24 (2005-2007) oraz dziennikarzem Discovery Historia (2007-2008). W latach 2013-2015 pracował w Telewizji Republika, gdzie był wydawcą i reporterem, relacjonował m.in. wydarzenia na Ukrainie, prowadził też pasma publicystyczne i programy informacyjne.