Telewizja 2024-09-22
17

Fenomen "Familiady". Co jest źródłem sukcesu teleturnieju TVP?

Karol Strasburger Karol Strasburger

„Familiada” jest obecna na antenie TVP od 30 lat, a teleturniej Karola Strasburgera już dawno zyskał miano kultowego. Choć nie kusi astronomiczną wygraną ani dynamiczną formułą, wciąż ma wierną widownię. Co jest źródłem fenomenu programu? O to zapytaliśmy ekspertów, znawców popkultury i ludzi telewizji. 

Teleturniej „Familiada” zadebiutował na antenie TVP2 17 września 1994 roku. Licencję programu „Family Feud”, na której oparta jest „Familiada”, przywiózł zza oceanu jego producent, Ryszard Krajewski. On także zdecydował o wyborze prowadzącego, Karola Strasburgera, który pełni tę rolę do dziś. 

Przez wiele lat uczestnikami „Familiady” mogli zostać wyłącznie członkowie rodziny, ale w ostatnich latach program otworzył się także na grupy znajomych czy przyjaciół, którzy często występują na ekranie pod najdziwniejszymi nazwami (np. „Jeżyków”, „Pięciu gwiazd” czy „Dobrych myśli”) często równie zabawnymi, jak żarty prowadzącego. Za sprawą tych ostatnich Karol Strasburger już dawno zyskał miano „króla sucharów”, jednak przebrzmiałe dowcipy, jakie regularnie serwuje na otwarcie „Familiady”, bynajmniej nie zaszkodziły ani jemu, ani programowi. Co więcej, stały się znakiem rozpoznawczym i nieodłącznym elementem teleturnieju Dwójki, na którym wychowało się kilka pokoleń widzów. 

Zobacz: Zmiana u producenta „Familiady”. Założyciel nie ma już większości akcji

I choć na pierwszy rzut oka „Familiada” - czy to za sprawą owych “sucharów”, czy przykurzonej scenografii z tą samą, pikselową tablicą od lat - trąci nieco myszką, wciąż ma swoją wierną widownię (według ostatnich danych oscylującą na poziomie 1 mln widzów). Z czego wynika więc sukces programu, który od trzech dekad utrzymuje się na antenie? 

Zdaniem prof. Wiesława Godzica, medioznawcy z Uniwersytetu SWPS, na sukces „Familiady” składają się przede wszystkim dwa elementy: prowadzący i formuła programu, ale istotnym czynnikiem jest też wspólnotowość, na budowanie której wyraźnie stawia „Familiada”. – Tu rodzina, dzięki telewizji, ma szansę być razem – zauważa nasz rozmówca, wspominając o innym niezwykle ważnym atucie programu, jakim jest autentyczności uczestników, którzy „nikogo nie grają” i są na ekranie sobą. 

Żeby wystąpić w „Familiadzie”, nie trzeba mieć encyklopedycznej wiedzy, a refleks, łatwość wymieniania skojarzeń i typowania odpowiedzi najbardziej zbliżonych do tych, jakich wcześniej udzielili respondenci. To skraca dystans pomiędzy widzami a graczami, których obserwują w telewizji. - Widz na pewno może utożsamiać się z uczestnikami programu - potwierdza prof. Godzic, w którego opinii „Familiada” łączy w sobie przyjemne z pożytecznym, bo pod szyldem rozrywki kryje się także wiedza – zabawa językiem, nauka o świecie. 

Polaków portret własny

Na aspekt edukacyjny „Familiady” zwraca uwagę także Barbara Bilińska, przez lata związana z TVP, w latach 2000-2006 zastępca dyrektor telewizyjnej Dwójki. 

Na pierwszym poziomie można odczytać „Familiadę” tylko jako prostą rozrywkę, ale to jest Polaków portret własny; czasami śmieszny, czasami tragiczny, czasami zaskakujący. Pokazuje, o czym aktualnie myślimy, co nam się, z czym kojarzy – mówi nasza rozmówczyni, która pytana o źródła sukcesu teleturnieju, podkreśla siłę samego formatu, który do dziś cieszy się popularnością w kilkudziesięciu krajach na świecie. 

Są formaty, które są nieśmiertelne i na pewno takim formatem jest „Familiada”. Gdziekolwiek byśmy jej nie nadali, ona zawsze miała dobrą oglądalność, dobre przyjęcie, to jest sam w sobie fenomen. Życzyłabym sobie dziś więcej takich formatów, które tak silnie budują markę stacji i przywiązują do niej widza – mówi była wicedyrektorka TVP2. I choć nie odmawia w tym sukcesie zasług Karolowi Strasburgerowi, który „robi ten program”, to zwraca też uwagę na tych, których nie widać na ekranie.

Dziś patrząc na sukces „Familiady”, widzimy przede wszystkim sukces Karola Strasburgera, ale za tym jest też cały sztab ludzi, którzy ten program przygotowują. Byłoby to z wielką niekorzyścią dla tych, którzy pracują nad wdrożeniem formatu, gdyby jego sukces zależał wyłącznie od prowadzącego, choć od prowadzącego też zależy bardzo dużo. Są kraje, które nie miały takiego szczęścia do gospodarza jak Polska. Decyzja Ryszarda Krajewskiego, który zaproponował Karola Strasburgera, była świetna - ocenia nasza rozmówczyni. 

Strasburger do obiadu

Nieco inaczej źródła sukcesu „Familiady” widzi Bartek Przybyszewski, dziennikarz specjalizujący się w popkulturze, współtwórca podcastu o zjawiskach z lat 90. i 00. „Podcastex”.

– Ogromny wpływ na popularność "Familiady" ma pora emisji odcinków premierowych: weekend i okolice pory obiadowej. Taki termin pozwolił uczynić z audycji coś w rodzaju niedzielnego rytuału. Decyzja, żeby właśnie wtedy emitować ten program, była strzałem w dziesiątkę. "Familiada" jest bowiem audycją wprost idealną do oglądania znad talerza szczawiowej: sympatyczna, spokojna, nie wymaga głębszego namysłu. To zabawa w grupowe, rodzinne typowanie odpowiedzi na pytania, którym podołać jest w stanie każdy. A że scenografia jest od dekad taka sama i wygląda, jakby była stworzona z dykty? To też siła programu – twierdzi twórca Podcastexu. - "Familiada" jest przytulnym miejscem, tym zakątkiem, w którym każdy Polak jest w stanie poczuć się jak w domu i który kojarzy nam się z leniwym dniem wolnym – zauważa dziennikarz, który zna program nie tylko z  rodzinnych, weekendowych obiadów, ale i miał okazję w nim uczestniczyć. Pytany o słynny humor Karola Strasburgera przyznał, że serwowane poza kamerą żarty aktora potrafią zaskakiwać jeszcze bardziej.

– Jako były uczestnik "Familiady" mogę zdradzić, że w trakcie przerw prowadzący potrafi zasunąć żartem tak koszarowo-hardkorowym, że osoby zgromadzone w studiu nie wiedzą, gdzie mają się podziać. Trochę szkoda, że TVP nie robi wersji programu 18+, w której pan Karol mógłby odpiąć wrotki – mówi.

Prof. Godzic pytany o Karola Strasburgera, zwraca uwagę m.in. na pewność siebie i charyzmę aktora. - On ma 77 lat, a jest rześki w tym, co mówi i o czym mówi – zauważa medioznawca, podkreślając także, że choć Strasburger pełni rolę prowadzącego, to robi to po partnersku, chętnie dzieląc się z uczestnikami nie tylko swoimi żartami, ale i spostrzeżeniami na temat np. odpowiedzi respondentów.

Zobacz: 1,11 mln widzów „Familiady” w sezonie 2022/2023

Przyszłość „Familiady”

Naszym rozmówcom, podobnie jak fanom „Familiady”, trudno wyobrazić sobie program bez Karola Strasburgera. Jak jednak przekonuje Barbara Bilińska, TVP - z uwagi na młodszych widzów - powinna wziąć pod uwagę pewną zmianę pokoleniową. Tym bardziej że wróży „Familiadzie” jeszcze długie, telewizyjne życie.

– Myśląc o dalszym życiu tego formatu, trzeba zastanowić się nad innym prowadzącym. Można wprowadzić współprowadzącego, żeby dać widzom szansę przyzwyczajenia się do drugiej osoby. To jest kwestia dostosowania formatu do nowego, młodszego widza – mówi nasza rozmówczyni, przekonując, że jest w kim wybierać. Kogo widziałaby u boku Karola Strasburgera? Np. Borysa Szyca, Macieja Stuhra czy Szymona Mysłakowskiego.

Sam Karol Strasburger pytany ostatnio, kto mógłby go w „Familiadzie” zastąpić, wymienił Marcina Dańca. Na giełdzie nazwisk potencjalnych następców aktora od czasu do czasu pojawiał się też Rafał Brzozowski (nowe władze TVP zakończyły jednak z nim współpracę jako prowadzącym “Jaka to melodia?”). Prof. Godzic żadnej z tych dwóch kandydatur nie wróży jednak sukcesu, bo „nikt nie jest w stanie być drugim Strasburgerem”, a właśnie jego wciąż oczekuje publiczność „Familiady”. 

– Daniec tego nie udźwignie – stwierdza medioznawca, jednocześnie dodając, że jeśli w teleturnieju Dwójki doczekamy się zmiany prowadzącego, to „jest szansa, że będzie to jedna z najważniejszych nominacji w telewizji publicznej”. 

Autor: Kamila Meller

Więcej informacji: Familiada, Karol Strasburger, TVP2

praca.wirtualnemedia.pl

Dotrzyj do ponad miliona czytelników
KOMENTARZE (17) DODAJ OPINIĘ

W TYM TEMACIE

NAJPOPULARNIEJSZE

<WRÓĆ NA PRACA
Praca Start Tylko u nas