Bieżący rok miał być swego rodzaju nowym otwarciem dla Marvel Cinematic Universe, czego efektem tylko jedna kinowa premiera zaplanowana na całe dwanaście miesięcy. Szefowie studia zapowiadali film “Deadpool & Wolverine” jako filmowe wydarzenie porównywalne w swej wadze niemal z ostatnimi częściami “Avengers”. Nadszedł czas, żeby powiedzieć “sprawdzam”.
Jedyna tegoroczna premiera kinowa Marvel Cinematic Universe nareszcie nadeszła. Film “Deadpool & Wolverine” zadebiutował w kinach na całym świecie i już teraz można założyć z dużym prawdopodobieństwem, że będziemy mieć do czynienia z najbardziej dochodowym aktorskim filmem roku. Zresztą według analityków portalu Variety, film Marvel Studios może liczyć wręcz na rekordowe otwarcie dla filmu z kategorią R - między 160 i 170 mln dolarów w USA i globalnym wynikiem kręcącym się gdzieś między 350 i 390 mln.
Na tak imponujący start składa się kilka istotnych czynników. Deadpool i Wolverine to ikony filmowego uniwersum X-Menów, które powstawało za czasów 20th Century Fox. Obaj bohaterowie w pojedynkę byli w stanie zgarnąć setki milionów dolarów w box office, więc ich połączenie siłą rzeczy ma duże szanse podbić poprzednie wyniki. Jednocześnie w fandomie Marvela nastąpiła pewna tęsknota za MCU, bo Disney (w myśl nowej strategii) wypuści w tym roku tylko jeden film z serii. Tęsknota i zarazem nadzieja na nowy początek.
- Jeżeli “Avengers: Wojna bez granic” jest dziewiątką, a “Avengers: Koniec gry” jest dziesiątką, to “Deadpool & Wolverine” jest ósemką pod względem tego, jak mocno będzie wpływać na przyszłość Marvel Cinematic Universe - zapowiadał szef Marvel Studios Kevin Feige w rozmowie z portalem io9. Widząc takie słowa, trudno nie poczuć ekscytacji, prawda?
Fani Marvela od lat czekają na X-Menów
Z miejsca rodzi się jednak pytanie, ile w tego typu deklaracjach prawdy, a ile marketingowego zacięcia. Nie jest tajemnicą, że Marvel Cinematic Universe przez pięć lat, które minęły od premiery “Avengers: Koniec gry”, straciło dużo zaufania i entuzjazmu fanów. Dziś to zdecydowanie kolos na glinianych nogach - wciąż zdolny do wielkich sukcesów, ale każdy błąd kosztuje go bardzo dużo. Nie chodzi tylko o jakość filmów, choć na przestrzeni 4. i 5. fazy MCU wyraźnie spadła. Problemem jest też permanentny brak pomysłu na siebie. Można odnieść wrażenie, że nikt - ani widzowie, ani ludzie w gabinetach - nie wiedzą, w którą stronę zmierza cykl.
Dla wielu z nas dosyć oczywistą odpowiedzią na kłopoty Marvela od dawna były słowa: “Czas na powrót X-Menów”. Mutanci przed wielu laty trafili jednak pod skrzydła 20th Century Fox i dopiero w 2019 roku prawa do tych postaci trafiły do Disneya po fuzji z wytwórnią. Furtka została uchylona, lecz samo przeniesienie X-Menów do MCU okazało się wyzwaniem znacznie trudniejszym, niż większość osób się spodziewała. Dopiero 2024 rok można oficjalnie ogłosić “rokiem mutantów” za sprawą świetnego serialu animowanego “X-Men '97” oraz właśnie “Deadpool & Wolverine”.
Kevin Feige w trakcie rozmowy z youtubowym kanałem Marvel Entertainment na premierze nowego filmu zapowiedział, że te produkcje to “dopiero początek” i roztoczył przed fanami wizję prawdziwej rewolucji. - To dopiero początek. Powiedziałem, że mutanci nadchodzą, a wszystko zaczyna się od tego filmu. Nie mogę się doczekać, aż ludzie zobaczą, co przygotował "Deadpool & Wolverine" i dowiedzą się, że to początek mutantów, którzy w końcu pojawią się w MCU.
Po obejrzeniu “X-Men '97” oraz “Deadpool & Wolverine” trudno jednak nie zauważyć, jak bardzo pozbawione konkretów są zapowiedzi szefa Marvel Studios. Od zapowiedzianego powrotu minęło pięć lat, a my nadal wiemy w zasadzie tyle samo, co wtedy. Obie produkcje stoją bowiem na naprawdę wysokim poziomie, to najlepsze, co Marvel stworzył w ostatnich latach, lecz stanowią jednocześnie zamknięte całości. Drogowskazu, w którą stronę zmierza MCU, tam nie znajdziecie.
“Deadpool & Wolverine” to film, który patrzy wstecz
Czy to problem sam w sobie? Niekoniecznie. Dla dostępnej na Disney+ animacji oraz debiutującego właśnie w kinach filmu to nawet lepiej, że stanowią względnie zamknięte całości i opowiadają pojedynczą historię. Dzięki temu mogą się skupić na tym, co najważniejsze i co (przyznajmy szczerze) interesujące je bardziej. A tym czymś jest przeszłość. Tak “X-Men '97”, jak i “Deadpool & Wolverine” są produkcjami bardzo nostalgicznymi, stale oglądają się za siebie i przypominają nam o tym, co było 20 czy nawet 30 lat temu.
Nie powiedziałbym jednak, że ta nostalgia jest niezdrowa. Ani odpowiedzialny za 1. sezon serialu Beau DeMayo, ani twórcy nowego “Deadpoola” nie są ślepi na słabości czy problemy dawnych produkcji. Poprzez odwołanie do przeszłości - czy to serialu “X-Men” z lat 90., czy (nie spoilując za dużo) superbohaterskich filmów ery Foxa - próbują znaleźć coś nowego i w większości im to wychodzi naprawdę dobrze. O ile wychodzi z tego jednak świetny list miłosny do minionej epoki, o tyle przyszłości Marvel Cinematic Universe na tym zbudować nie sposób.
Zobacz: Powrót Roberta Downeya Jra to dowód na artystyczną śmierć Marvela? Eksperci zabrali głos
MCU od 5 lat zmierza donikąd
Skoro Kevin Feige czuje potrzebę odwołania się do produkcji z końcówki 3. fazy MCU, to przyjrzyjmy się temu, co nastąpiło od tej pory. W ciągu tych niemal równo pięciu lat, jakie minęły od premiery “Spider-Man: Daleko od domu”, w ramach filmowej sagi Marvela wypuszczono 11 filmów pełnometrażowych, 10 seriali oraz dwie krótkometrażowe produkcje specjalne. Część z nich sugerowała (najczęściej w scenie po napisach końcowych), co stanie się dalej, ale zdecydowana większość tych zapowiedzi do tej pory nie została spełniona.
Dziś wiemy zresztą, że wiele klocków mających w założeniu budować opowieść zmierzającą do bombastycznego finału w “Avengers 5”, najprawdopodobniej nigdy do niczego nie doprowadzi. Feige w niedawnej rozmowie z Inverse wprost przyznał, że nie ma żadnych planów stworzenia sequela “Eternals”, a to wyłącznie najbardziej jaskrawy przypadek. Dużych porażek na przestrzeni 4. i 5. fazy MCU było znacznie więcej.
Jeżeli komuś zależy na wewnętrznie powiązanym, powoli budowanym i zmierzającym do epickiego końca filmowym uniwersum Marvela (a wiem, że takich osób wciąż jest sporo), to “Deadpool & Wolverine” nie jest rozwiązaniem na wasze problemy. Nie jest to jednak wina tego jednego filmu, a kompletnym pogubieniu się ludzi na wysokich stanowiskach. Tak, mutanci wrócili i faktycznie podbili Marvela. Ale tylko wewnątrz swojego własnego, małego królestwa. Dla nich samych może to i lepiej, lecz nie liczcie, że ich obecność zmieni cokolwiek w historii Eternalsów, Avengersów, Skrulli, Dziesięciu Pierścieni, mieszkańców Wakandy, Doktora Strange'a, Thora czy innych dawno zapomnianych grup i postaci.