Jacek Rostowski: interwencja NBP i BGK to nauczka dla spekulantów
Piątkowa interwencja Narodowego Banku Polskiego (NBP) i Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) to nauczka dla spekulantów, wynika z wypowiedzi ministra finansów Jacka Rostowskiego. Minister zaznaczył jednak, że Polska nie broni konkretnego kursu, ale reaguje na "stadne działania spekulantów".
"Inwestorzy obawiali się, że jeżeli będzie dramatyczna zapaść gospodarcza w Stanach Zjednoczonych i w Europie, to kraje o silnym potencjale eksportowym mogą zostać uderzone. Ale uważam, że to jest błędna analiza. Wiemy, że była analogiczna sytuacja w pierwszym kwartale 2009 roku, kiedy podobnie reagowali inwestorzy i się grubo pomylili" - powiedział Rostowski w wywiadzie dla radia RMF RM.
Dodał, że ubiegłotygodniowa spekulacja na polskiej walucie jest bezdyskusyjnym faktem, ale Polska dała graczom "pewną nauczkę, już tej spekulacji nie ma"
"Mówię o interwencji NBP i dodatkowo BGK. Bardzo ważnym sygnałem było to, że była to wspólna interwencja tych dwóch instytucji. Było to bardzo silne zaznaczenie tego, że państwo istnieje i nie jesteśmy bezsilni wobec działań właśnie takich osób" - podkreślił szef resortu finansów.
Zaznaczył także, iż zdaje sobie sprawę, że jeśli spekulanci się uprą na jakąś walutę, to nawet rezerwy NBP nie pomogą. Tego dowiodła już nie raz światowa ekonomia.
"Dlatego też prezes Belka bardzo wyraźnie powiedział, że nie bronimy konkretnego kursu, ale jak mamy do czynienia z działaniami stadnymi, czyli niekontrolowanym pędem spekulantów, to takie stado trzeba rozbić. Wspólnie BGK i NBP interweniowały i to stado rozbiły" - zaznaczył Rostowski.
Minister nie obawia się również, że rosnący kurs euro może skutkować przekroczeniem progu 55% relacji długu do PKB. Tym bardziej, że wzrost gospodarczy jest nadal wysoki i wysoki pozostanie. Co zostanie zapisane w przyszłorocznym budżecie, nawet wbrew ocenom globalnych instytucji.
"Dwie rzeczy, które bym podkreślił. Po pierwsze, że na skutek tego, że w tym roku 4% z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie i że inflacja jest nieco wyższa, to mamy do czynienia z wyższą bazą. Czyli że dochód narodowy w przyszłym roku - a on decyduje o sytuacji budżetu nie wzrost - będzie taki nawet przy niższym wzroście, jaki planowaliśmy przy niższym dochodzie w tym roku, a trochę wyższym wzroście. A druga rzecz jest taka, że budżet nasz jest bezpieczny nawet przy 3-proc. wzroście" - wyjaśnił.
Rostowski dodał jednak, że oczywiście, w miarę napływu informacji, jeżeli będzie taka potrzeba, to resort będzie gotowy zmienić te prognozy.
Przygotowując projekt budżetu na 2012 r. przyjął - w maju br. - m.in. następujące wskaźniki makroekonomiczne: realny wzrost PKB o 4,0%, inflacja na poziomie 2,8%, wzrost przeciętnego zatrudnienia w gospodarce narodowej o 1,3%, realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej - 2,9% oraz wzrost spożycia ogółem o 3,0%.
Rostowski zapowiadał wcześniej, że rząd chce obniżyć deficyt finansów publicznych do zera do 2015 roku i utrzymać go przeciętnie na takim poziomie, aż relacja długu publicznego do PKB spadnie poniżej 40%, co ma nastąpić w 2018 r.
Dołącz do dyskusji: Jacek Rostowski: interwencja NBP i BGK to nauczka dla spekulantów